wtorek, 3 czerwca 2014

Korwin Mikke


Po spektakularnych wystąpieniach tego Pana w różnych stacjach telewizyjnych i radiowych postanowiłem sprawdzić co było przyczyną tak licznego oddania głosów na (nowego-starego) polityka. Postać Pana Janusza wzbudza spore zainteresowanie wśród ludzi młodych. Przede wszystkim na serwisie YouTube gdzie z dnia na dzień podnoszą się wskaźniki oglądalności filmów z jego udziałem, tym samym bijąc na głowę choćby wystąpienia Jerzego Kryszaka czy też Andrzeja Grabowskiego... nie wspomnę już o Neonówce.
Skoro aż tak wielkie Pan Korwin wzbudził zainteresowanie swoją osobą wśród młodzieży polskiej, to coś w tym musi być...tylko zastanawiam się, co? Co posiada w sobie  ten człowiek, że tyle młodzieży oddało na niego swój głos w wyborach do europarlamentu? Co zrobił Janusz Korwin Mikke by zwrócić na siebie tak wielką uwagę? Czyżby jego nienaganny akcent i aksamitny głos spowodował skuteczne dotarcie do tysięcy Polaków? A może nosi on niewidzialną czapeczkę z dzwonkami na głowie, taką samą którą noszono niegdyś  na dworach królewskich? Otóż drodzy Państwo, Janusz Korwin Mikke nie posiada żadnego magnesu. Nie posiada on również daleko idącej wizji lepszego państwa. Oddane na niego głosy są ripostą młodych ludzi za wyśmiewanie się z nich przez obecnych polityków. Świadoma młodzież zdaje sobie sprawę, że nie jest w stanie przebić się przez zakorzenione układy i układziki w tym kraju i wcześniej czy później Państwo Polskie wydali zdolnych ludzi w poszukiwaniu pracy za granicą... a w tym czasie rząd wydłuży o kolejne trzy lata wiek emerytalny.
Skoro w chwili obecnej społeczeństwo traktowane jest niepoważnie to nie dziwmy się, że świadomie wybieramy niepoważnych polityków. Politycy powinni wiedzieć, że my (społeczeństwo) jesteśmy widzami w okrągłym namiocie, którzy bacznie przyglądają się komicznym wystąpieniom niektórych z nich, grających na miękkich trocinach. To my, naród, oddajemy swój głos na nich i to my, Naród, nagradzamy ich brawami lub gwizdami. W każdym dobrym cyrku jest jeden klaun (no może dwóch), ale ponad 90% klaunów pod jednym namiotem to lekka przesada.


poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Pod złymi wpływami innych ludzi




Czasami zastanawiam się gdzie kończą się granice ludzkiej głupoty, a w którym momencie rozpoczyna się choroba psychiczna. W jaki sposób możemy rozpoznać głupiego od chorego? Sami Państwo będziecie mogli wyrazić swoją opinię i ocenić postępowanie przedstawionych postaci.



Ola. 31 lat – sekretarka.
Porzucona dziewczyna  po trwającym blisko dwa lata romansie. Nie może pogodzić się z utratą kochanka z pracy. Początkowo myślała, że to tylko chwilowe rozstanie. Takie, które już miało nie raz miejsce. Jednak po miesiącu dociera do jej świadomości, że to  jest definitywny koniec. W tej sytuacji Ola postanawia zemścić się na swoim kochanku i zaczyna wypisywać smsy do jego żony. Początkowo w sposób delikatny - jako „życzliwa osoba” donosząc o niewierności męża. Z czasem posuwa się ona do zastraszania i wulgaryzmów nie tylko nieszczęsnej żony ale i całej rodziny (w tym dzieci).
Kiedy działania Oli nie przynoszą oczekiwanych efektów w postaci odzyskania kochanka poprzez rozbicie jego małżeństwa, decyduje się ona na kolejny krok. Tym razem skupia całą swoją złość tylko na jednej osobie - byłym kochanku. Zdesperowana swoją platoniczną miłością donosi do wszelkich możliwych instytucji Państwowych o przekrętach i nielegalnych interesach kochanka. Kiedy  mężczyzna zaczyna mieć poważne problemy natury prawnej, owa dama korzysta z życia na lewo i prawo rozdając swoje ciało przypadkowo napotkanym mężczyzną, próbując wzbudzić zazdrość u byłego kochanka. Po pewnym czasie mężczyźnie udaje się wyprostować swoje sprawy. Kobieta przepełniona złością nie potrafi do dnia dzisiejszego ułożyć swojego życia.
Czy Państwa zdaniem Ola popełniła tylko głupotę, czy może był to tylko chwilowy stan depresyjny? A może ukryta choroba?



Aneta. 28 lat.
Z powodu problemów materialnych Pani Aneta wraz z mężem i rocznym dzieckiem zmuszona jest wspólnie dzielić mieszkanie ze swoją matką. Między młodymi wszystko układa się świetnie, aż do momentu, kiedy matka Anety zaczyna czepiać się bez większych powodów zięcia. Początkowo młoda żona trzyma stronę męża, gdyż nie widzi uzasadnienia da ataków swojej matki. Po kilku miesiącach napięta sytuacja w domu staje się nie do zniesienia dla młodego człowieka i zaczyna on tracić wiarę w sens swojego związku. Aneta przejmuje większość negatywnych cech matki i za jej namową postanawia ukarać swojego męża w prymitywny sposób - zero uciech cielesnych, aż do czasu upadku męskości w tym domu. Załamany chłopak przez kolejne dwa miesiące czuje się jak piąte koło u wozu. Jedynym miejscem gdzie słyszy ludzki głos to jego praca. W domu niestety słychać tylko uniesiony ton i ciągłe biadolenie, że nie ma  pieniędzy, a on sam nie nadaje się do niczego. W końcu mama z córką przelewają szale goryczy i niechciany domownik zmuszony jest opuścić czarujące damy.
Mamusia wraz z córeczką są bardzo zadowolone. Postępują według następującego przekonania: „oby tylko dawał pieniądze na dziecko, a my bardzo dobrze poradzimy sobie same”. Jednak ich życie się nie zmieniło. W przeuroczym mieszkanku została ta sama atmosfera, zabrakło tylko kozła ofiarnego w postaci męża. Obie panie więc zabrały się za siebie. Doprowadziło to do przejrzenia przez młodą mężatkę na oczy. Postanowiła ona z powrotem ściągnąć pantoflarza do domku, aby mieć w kryzysowej sytuacji kogoś za swoimi plecami. W tym momencie życie znów pokazało Anecie cztery środkowy palec. Jej były mężczyzna (zdrowy i normalny facet) poznał już inną - wartościową kobietę. Oczywiście oboje już nigdy nie powrócili do siebie. Aneta zawsze obwiniała swoją matkę o rozpad małżeństwa.
Czy Aneta popełniła błąd słuchając matki? A może zapomniała co matka zrobiła ze swoim mężem 25 lat temu? Czyżby to była choroba tych kobiet? Albo jakaś klątwa wisząca nad owymi damami? Proszę ocenić.


Marian i Helena - małżeństwo Paździoch.

Marian to były pracownik Milicji Obywatelskiej, a dokładniej pracownik SB. Helena próbowała swoich sił w kantorze w czasach głębokiej reformy naszego kraju. Ponieważ małżeństwo zauważa wysokie dochody właściciela kantoru postanawiają oni podstępem przejąć dochodowy interes. Jednak właściciel kantoru przypadkiem zauważa notatnik Mariana, w którym zapisane były nazwiska wraz z numerami telefonów funkcjonariuszy Policji odpowiedzialnych za pobór daniny od takich interesów. Ponieważ Paździochowie zostają zdemaskowani i pozbawieni możliwości dalszej współpracy z kantorem postanawiają oni oczernić byłego pracodawcę w różnych Państwowych instytucjach. Przedstawiane małżeństwo dosłownie odzwierciedla bohaterów serialu- Świat Według Kiepskich. Głównym mózgiem rodziny jest Helena, która z racji utraty pracy zaczyna mścić się na niewinnych ludziach, którym powodzi się lepiej finansowo. Wraz z Marianem postanawiają wykorzystać swoje kontakty z Policją i zostają płatnymi informatorami. Od pewnego czasu małżeństwo zaczyna zajmować się pisaniem donosów i zbieraniem informacji o wydatkach i dochodach sąsiadów. Z racji szerokich kontaktów Mariana, który prowadzi działalność usługową zbieranie informacji staje się banalnie proste. W celu odwrócenia od siebie uwagi, Paździochowie obrabiają cztery litery dosłownie wszystkim. Do bogatszych użalają się nad sobą, wzbudzając tym samym litość i donoszą im (jako „lojalni sąsiedzi”), że „ten i ten to mówił o tobie to i to”. Co oczywiście jest wierutnym kłamstwem.
Marian jako były pracownik SB jest w kamuflowaniu się odpowiednio wyszkolony i umiejętnie wykorzystuje ludzką naiwność. Aby przypodobać się innym, potrafi on skosić trawę swojemu sąsiadowi po to tylko, aby wśród ludzi uchodzić za równego gościa i przykładnego obywatela. Paździochowie jednak mają niejedno na sumieniu. Zajmują się współpracą z Urzędem Skarbowym, a Marian wieczorową porą często odwiedza pracowników sekcji wywiadowczej Policji. Natomiast w każdą niedziele uczestniczy w mszy świętej, aby dać przykład poprawnego katolika. Jednak nawet to miejsce nie jest dla nich obojętne, ponieważ lubi się przypodobać księdzu donosząc na „zbłąkane owieczki z parafii. W szczególności na jednego sąsiada, przez którego Helena się „rozchorowała”. Bo ten, nie dość że jest młodszy, to na dodatek wybudował większy dom. Prowadził kiedyś dyskotekę i Agencje Towarzyską, a to jest przecież podstawa, do tego aby namówić księdza by nie poszedł po kolędzie do tej rodziny. Zazdroszcząc zasobów finansowych innym postanawiają zająć się paserstwem i lichwiarstwem. W tym celu pomysłowy Maniek nawiązuje bliższą  współpracę ze złodziejami i pod przykrywką prowadzonej działalności usługowej i ochroną kolegów z Policji zaczyna mnożyć dochody. Jednak wciąż największym hobby Paździochów jest pomawianie i czerpanie radości z cudzego nieszczęścia.
Choć życie nie rozpieszcza pomysłową rodzinę, bo obaj synowie Paździochów popadają w konflikt z prawem, to i tak Marian nie wyciąga wniosków z życia. Za odpowiednią kasę i przysługę „utopienia” kolejnego człowieka załatwia problemy potomków. Więc jeśli jesteś synem Mariana możesz pobić trzymiesięczne niemowlę i nie poniesiesz odpowiedzialności. Ale jeżeli rozpalisz małe ognisko na swojej działce Marian zaraz zadzwoni po Straż Miejską, a później przypisze swoje postępowanie młodszemu sąsiadowi (że to na pewno on zadzwonił). Niestety przykład Mariana i Heleny pokazuje jak głupie i naiwne potrafi być społeczeństwo, dając wiarę obłudnym Paździochom.
Jak pokazuje życie, złe wpływy na niektóre osoby wydają się banalnie proste i można spokojnie manipulować ludźmi. Na całe szczęście kłamstwo i obłuda ma krótkie nogi. Z upływem czasu niektórzy przekonali się o prawdziwym obliczu twarzy Państwa Paździochów. Na zakończenie dodam, że zdesperowana Helena z braku kolejnej „bakterii powodującej u niej chorobę” lub też starzenia się umysłu pobiła szczyt własnej głupoty. Doniosła ona na psa sąsiada, który ponoć „nie dba o higienę osobistą i śmierdzi”.
Nie jestem w stanie wymienić choćby połowy działań tego małżeństwa, ale to co w skrócie opisałem powinno Państwu wystarczyć do wystawienia oceny tych ludzi.
Czy ich zachowanie spowodowane jest zazdrością, czy może chęcią zarobkową? Zaznaczyć należy, że nie od każdego (chyba) donosu Paździochowie dostawali czy też dostają jakąś zapłatę. Więc sama forma pomawiania i zniesławiania innych przynosi w tym przypadku co? Zadowolenie? Dodatkowe siły witalne? Może się w taki sposób podniecają? A może swym zachowaniem przekroczyli granicę zdrowego rozsądku i wpadli w obszar jakiejś choroby? Proszę ocenić samemu. Jeszcze jedna kwestia. Czasami podejrzewamy kogoś Bogu Ducha winnego, a mendę mamy przed oczami.


Pragnę poinformować Państwa, że postacie wymienione przeze mnie nigdy nie były moimi klientami. Nazwiska oraz imiona osób zostały celowo zmienione.




wtorek, 11 marca 2014

Człowiek - człowiekowi


Nieodzownym towarzyszem naszego krótkiego życia jest chęć zemsty, która to może wydawać się zadośćuczynieniem w wielu przypadkach naszej krzywdy. Czy faktycznie widok klęski naszego „wroga” sprawia nam przyjemność? Niestety tak… piszę niestety, ponieważ spora część społeczeństwa wyznaje zasadę - oko za oko, ząb za ząb. Ale nie zastanawiamy się ile swojej cennej energii tracimy na knucie różnych podstępnych spisków przeciwko naszym nieprzyjaciołom. Ba, nawet niektórzy są w stanie zrobić wiele nieprzyjemności drugiemu człowiekowi tylko dla zabawy… ot tak, aby tylko wsadzić szpile - nie ważne czy się daną osobę zna, czy nie. Ważne by w podły sposób odnieść chwilową satysfakcję. Oczywiście z własnej głupoty.
Należy zadać sobie pytanie: czy takie osoby (nazwijmy je mściwymi) są szczęśliwe? Czy potrafią się cieszyć szczęściem innych ludzi? Odpowiedź brzmi NIE.  Nie potrafią, bo są zainteresowane tylko czubkiem własnego nosa, który rośnie w miarę ich przeważającej głupoty. O wiele łatwiej żyje się ludziom, którzy nie wyrządzają innym krzywdy, zajmują się przede wszystkim swoim życiem. Mają oni więcej czasu na organizowanie swoich codziennych obowiązków i z pewnością zasypiają spokojniej. Budzą się wypoczęci z wielkim entuzjazmem na nowy dzień.
Mściwi ludzie, większość swojego czasu poświęcają innym. Niekiedy tym samym odwracając uwagę społeczeństwa od siebie samych. Ja nazywam takich osobników Bardzo Nieszczęśliwymi Ludźmi. Nie zdają oni sobie sprawy, że los z pewnością się odwróci. To tylko kwestia czasu. A czy to, co zasiali zdążą zebrać osobiście czy zbiorą ich dzieci, to już nie mnie oceniać.
W dniu dzisiejszym w podano w wiadomościach tragiczną informację o powieszeniu się czternastoletniego chłopca, który nie potrafił poradzić sobie z zaistniałą sytuacją w rodzinie. To bardzo przykre i zarazem przygnębiające, że takie dziecko podjęło najgorszą decyzję w swoim tak króciutkim życiu. Nie obwiniam w tym przypadku dziecka. Obwiniam jego matkę, obwiniam tych wszystkich, którzy szydzili z tego dzieciaka i nie wyciągnęli pomocnej ręki. Obwiniam przede wszystkim osoby dorosłe, które mogły (bo miały taką możliwość) zmienić los tego chłopca, ale tego nie zrobiły. To właśnie takie podłe zachowania mam na myśli. Brak reakcji na wyrządzaną krzywdę ludzką jest przyzwoleniem na nią i robi z nas współwinnych.

Wszystkim tym z Państwa, którzy będą w przyszłości mieli taką możliwość zareagowania i wstawienia się w obronie drugiego człowieka chciałbym powiedzieć, że zawsze warto! Nie zamierzam zmieniać Państwa zachowania w stosunku do innych, bo to i tak niczego nie zmieni. To tylko i wyłącznie Wasza sprawa, jakie wnioski wyciągniecie czytając mój post. To Waszym zadaniem jest ocena samego siebie i zrozumienie istoty życia ludzkiego. Zawsze odkąd pamiętam wyznaje taką zasadę – Lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć… bo mądry człowiek mnie nie skrzywdzi, ale głupi może. 

niedziela, 9 marca 2014

Ukraina - cz. II


W miesiącu marcu nie przewiduję dużego zagrożenia dla Ukrainy ze strony Rosji, prócz idiotycznej zabawy - kto za Rosją, a kto nie. Bardziej ostrzegałbym przed miesiącem kwietniem. To właśnie w tym miesiącu może dojść do wprowadzenia na Ukrainie stanu wyjątkowego (wojennego). Ukraińcy zostaną oszukani i pozbawieni sporej części terytorium kraju. Pomimo prób złagodzenia konfliktu przez pozostałe kraje, Ukraina w maju, nie będzie jeszcze pewna swojego losu.
Niestety nie ma takiej możliwości aby zażegnać w przeciągu dwóch, czy trzech miesięcy spór wywołany przez Rosję. Jeżeli przez najbliższych siedem miesięcy (czyli do listopada) nikt nie znajdzie skutecznego antidotum na powstrzymanie tej bezsensownej agresji to Ukrainę… i nie tylko ją, czeka wojna.
Cała ta sytuacja przypomina mi płód, który rozwijać się może przez dziewięć miesięcy. Jeżeli nikt w odpowiednim czasie nie dokona aborcji to narodzi się „Antychryst”, którego ojcem chrzestnym będzie Putin.

czwartek, 6 marca 2014

Putin-cz.II

Jeszcze w tym miesiącu (marcu) Putin zmięknie i będzie szukać  dialogu. W połowie marca pokaże on zupełnie nowe oblicze, co nie oznacza, że nagle zmieni się w anioła. Oczywiście, że będą również próby pokazywania swojej dominacji.  W kwietniu przeliczy straty finansowe, a w maju stanie przed trudnym wyborem i będzie próbował swoich nieczystych sztuczek, które nie przyniosą oczekiwanego przez niego efektu. Za dwa miesiące naród Rosyjski przejrzy na oczy uświadamiając sobie do czego doprowadza ich przywódca. Społeczeństwo Rosjan zacznie się dzielić na dwie grupy: tych, którzy popierają Putina i tych, którzy zaczynają się obawiać najgorszego.
Przez własną głupotę i pychę  straci on sporą część poparcia swojego narodu. Zasoby finansowe Rosji już w chwili obecnej nie są rewelacyjne, dalszy upór Putina doprowadzi do niepewnej sytuacji gospodarczej Rosję, zaś jego chorobliwa rządza władzy okaże się bardzo poważną dolegliwością.  Jego stan zdrowia psychicznego jest jeszcze w miarę do opanowania. Rodzą się w jego głowie różne fantazje i złudne marzenia, lecz najgorszy okres dopiero przed nim. Coraz częściej będzie wpadał w nieuzasadnione stany depresyjne  i wtedy właśnie może stać się niebezpieczny (dla ludzkości i siebie samego). Ludzie, którymi się otacza nie należą do błyskotliwych. Są to osoby bardzo niepewne i przesadnie uległe swojemu dyktatorowi.
Co zamierza na dzień dzisiejszy Putin?  Zamierza on przede wszystkim obserwować. Jego nastawienie to: jeśli nie będzie ataków - nie zaatakuje, ale jeżeli choć powstanie mała iskierka - on wznieci ogień. Takie są zamierzenia Putina. Ja przewiduje, że (najgorszym) planem przywódcy Rosji jest uśpienie pozostałych krajów przez okres siedmiu miesięcy i wtedy, kiedy emocje opadną, może  on oszukać wszystkich i sięgnąć po dramatyczne w skutkach rozwiązanie.

Czy sam w chwili obecnej jest gotowy wywołać wojnę? Stanowczo mówię, że NIE. Putin w chwili obecnej nie jest gotowy do wojny, ale ten stan nie będzie trwał wiecznie, ponieważ za kilka miesięcy będzie on bardziej zdecydowany do takiego posunięcia.

środa, 5 marca 2014

Putin

Ostatnie cztery lata nie należą do udanego okresu w życiu Putina. Zachowując tylko pozory panowania nad sytuacją i sobą samym, stracił on w oczach wielu wizerunek silnego człowieka, tym samym silnego przywódcy. W obawie przed stratą swoich wpływów na Ukrainie, zajął strategiczne tereny tego kraju. Obecnie towarzysz Putin liczy na duże zmiany, które wzmocnią jego stanowisko na Świecie. Na szczęście są to tylko jego marzenia, które zrodziły się w blasku księżyca, a jak niektórzy z państwa wiedzą, księżyc nie posiada swojego źródła światła, a jest jedynie odbiciem słońca. Tak więc Wladimir Putin i księżyc posiadają jedną cechę.
Naród Rosyjski nie odbiera swojego przywódcy dobrze, o czym przekonamy się niebawem. Jedynie strach przed obozami (karnymi, pracy) skłania Rosjan do niewyrażania publicznie swoich poglądów. Stan emocjonalny tego towarzysza jest obecnie niepokojący. Nie jest prawdą, że stracił on kontakt z rzeczywistością, prawdą natomiast jest to, że zaczyna coraz częściej tracić kontrole nad emocjami, na co kiedyś w KGB stawiano duży nacisk. Przyczyną ostatnich posunięć politycznych Putina jest  obawa przed samotnością, brak zrozumienia w związku i niesamowity apetyt na młodość. Samozwańczy Car zapomina o swojej dacie urodzenia, próbując zmienić swój wygląd tak, aby przypodobać się o prawie trzydzieści lat młodszej Alinie.
Żadnej nagrody Nobla nie przewiduje dla Putina, gdyby w Świecie organizowano konkurs - nagroda bata na cztery litery, z pewnością Wladimir taką by otrzymał. Ciągła chęć zwracania na siebie uwagi, oraz nadmierne pokazywanie swojej siły, może z czasem doprowadzić do zmęczenia materiału  i zlekceważenia przez resztę Świata jego osoby. Oglądając ostatnią konferencje prasową Putina zdziwiłem się, że taki przywódca opowiada, że w jego kraju jest korupcja. Wniosek z tej wypowiedzi jest taki: skoro nie potrafi zapanować nad takim procederem w swoim kraju, to jest mało liczącym się Prezydentem. Oficjalnie przed kamerami przyznaje się na oczach miliardów ludzi o swojej bezradności i słabości. Nie potrafi ogarnąć porządku na swoim terenie, a próbuje uczyć innych. Putin powinien wiedzieć gdzie jego matka „Rosyja” ma swoje granice, zaś przedstawiciele innych Państw powinni stanowczo wskazać  teren, po którym może on sobie swobodnie hasać i bez stosownego zaproszenia nie wolno mu przekraczać pewnej granicy.

Nie należy lekceważyć Putina, ale też nie należy się go bać, jest to człowiek bardzo zagubiony i obsesyjnie przywiązany do władzy. Powodem tego są różne zaburzenia poczucia bezpieczeństwa - stąd okazywanie swojej siły. To słaby człowiek, który skończy źle.

wtorek, 4 marca 2014

Wojna - czy nam zagraża

W jednym z postów z dnia 01.16.2014 noszącego tytuł „2014 - dla Polski” napisałem
Nie powinniśmy wsadzać nosa w cudze sprawy, skoro sami mamy nieuporządkowane własne podwórko. Polak zawsze lubi wychodzić przed orkiestrę, co może skończyć się tak, że zostaniemy na lodzie. Tak więc dajemy z siebie wszystko, a w zamian dostajemy pstryczka w nos .

Niestety albo nikt odpowiedzialny za naszą przyszłość w kraju nie czytał tego postu, albo mamy kiepskich wizjonerów w MSZ. Jeżeli doszło już do wsadzenia nosa w cudze sprawy (Ukaina) i jak przewiduje w przyszłości zostaniemy na lodzie, to w chwili obecnej, kiedy podpadliśmy Carowi nie możemy się cofnąć. Na przełomie 2009/2010 roku pewien mężczyzna będąc u mnie zapytał czy Polsce grozi wojna? Roześmiałem się wtedy i zapytałem „z kim?”, po chwili dodając „z Rosją? a jaką my mamy armię żeby walczyć?”, choć po chwili powiedziałem „skoro Pan o to pyta, to odpowiem Panu… W chwili obecnej żadna wojna Polsce nie zagraża ale, za cztery lata  w 2014 roku niestety widnieje takie widmo zagrożenia wojny.”
Czy faktycznie w tym 2014 roku nasz kraj będzie dotknięty wojną?

W 90% na dzień dzisiejszy uważam że tak. Pewne działania zostały zawieszone na okres (około dwóch miesięcy) - być może do wyborów na Ukrainie. Czy wypadną one pomyślnie dla Putina, który z pewnością nie zamierza oddać Krymu? Pan Radosław Sikorski będzie się musiał wykazać super, ale to super dyplomacją oraz przedstawić daleko idącą argumentację (dzisiaj my, jutro Wy) aby zebrać jednogłośne postanowienie mówiące stanowczo STOP Rosji. Jest nadzieja, że częściowo zbierze parę głosów, ale to tylko nadzieja… bo osobiście ja tego nie widzę w pełni pozytywnie. Nie chcę wymieniać poszczególnych Państw, które okażą się słabymi partnerami w tej grze. Putinowi chodziło głównie o Krym i dostęp do Morza Czarnego, a przy okazji upiekł on dwie pieczenie na jednym ogniu. Po pierwsze: posłużył się słabym Janukowyczem, który ze złodziejstwa stał się tak ciężki, że nie doleciał do Emiratów. Po drugie: Putin zastraszył tak Europę, że ta zamówiła wszystkie pampersy z Procter & Gamble. Co osiągnął Putin? Osiągnął wiele – Krym, ale przede wszystkim ośmieszył Unie Europejską i pokazał Ukrainie do kogo chcą należeć. Nam, przeciętnym ludziom pozostaje wiara, że apetyt Władimira na jakiś czas został zaspokojony. 

poniedziałek, 17 lutego 2014

USA-wizy

Mam dla Państwa bardzo dobre wieści dotyczące zniesienia wiz do USA, otóż jeszcze w tym półroczu coś tam w tym temacie drgnie, ale no właśnie to, ale które jeszcze nas nie kwalifikuje do pełnej swobody, dlaczego?
Postanowiłem zapytać kart i co mówią?
Że w Stanach Zjednoczonych na pierwszym miejscu są Żydzi, na drugim Amerykanie, trzecie miejsce obstawia indyk, bardzo, bardzo daleko, bo na przedostatnim jest  ku klux klan i tabele zamykamy my, czyli naiwni Polacy, których robienie w bambuko stało się normą.

To oczywiście żartobliwie ujęte a tak na serio to jeszcze będziemy musieli poczekać Troszeczku…

sobota, 15 lutego 2014

Toksyczny związek

                  

Dawno, dawno temu  w jednym z największych miast naszego kraju żył sobie Pan, X który tak się pogubił w swoim życiu, że odeszła od niego żona. Pan ten uważał, że rozstanie z żoną i  dziećmi to tylko chwilowy epizod, jednak z upływem czasu uświadomił sobie, że nie będzie samotny i pod wpływem męskiego impulsu zaszalał zapraszając do swojego mieszkanka Panią Y którą, złapał na wielki bajer (nie tylko umysłowy, ale i fizyczny). I tak zakołował światem i ciałem  Pani Y, że ta postanowiła wspólnie dzielić z nim życie. Ponieważ nie była to głupia blondynka bardzo szybko wiązała sobie nadzieję na lepsze jutro. Zafascynowana urokiem wielkiego miasta oraz nowego partnera często  i gęsto łykała jego fantazje (opowieści dziwnej treści) i tak sobie żyli. Do momentu wyprowadzenia się z ich przytulnego gniazdka nadziei. Kiedy pozostawieni samym sobie postanowili skoczyć sobie do gardeł, zauważyli, że nadają na dwóch różnych falach. Pani Y na fali kariera, zaś Pan X na fali Radia Zet i grupy Opus (Live is Life) co w rezultacie skończyło się  wspólnym wysłuchaniem Lady Pank - 7-me niebo nienawiści, w konsekwencji doprowadzając do rozpadu toksycznego związku.

To oczywiście tylko mój wymysł z Panem X i panią Y (choć niekoniecznie). Staram się Państwu przytoczyć pewien przykład związku dwojga ludzi, którzy nigdy nie powinni wiązać się z sobą ponieważ jedno jak i drugie próbowało żerować na sobie, tym samym oszukując i wprowadzając siebie w stan beznadziejnej przyszłości. Nie łączyło ich dosłownie nic.  Żadne uczucie, prócz czasowego przywiązania i obawy przed samotnością. Każdy związek dwojga ludzi powinien być oparty na uczuciach takich jak miłość, wyrozumiałość, zaufanie, współczucie, poczucie bezpieczeństwa i dodałbym już zupełnie od siebie tak ważną moim zdaniem chemię, bez której ciężko jest utrzymać dany związek w normalnym funkcjonowaniu. Oczywiście nie mam tu na myśli par, małżeństw po 68 roku życia. Aczkolwiek znane są takie przypadki zdrowego pożycia w dojrzałym wieku. Jeżeli brakuje jednego z wymienionych uczuć to zaczynamy mieć problem, ale jeżeli zaczyna w danym związku brakować dwóch lub trzech czynników wtedy powstaje poważna obawa dotycząca naszej przyszłości. Pamiętać musimy, że związek dwojga ludzi to fundament, na którym budujemy naszą przyszłość. Jeżeli fundament jest słaby to w każdej chwili nasze plany dotyczące przyszłości mogą legnąć w gruzach. Nie będziemy w stanie zrobić kroku do przodu jeżeli będzie brakowało stateczności, a takie zapewnienie może dać tylko udany lub normalny związek. Toksyczność w związku będzie odbierała Waszą energię. Tym samym siejąc wielki niepokój i obawy o dzień jutrzejszy. Psychicznie staniecie się ofiarą na własne żądanie z powodu nie skończenia w porę procesu wyniszczenia Waszego organizmu. Nie nawołuję tutaj do natychmiastowego zrywania jakichkolwiek związków, ale staram się Wam przedstawić problem wynikający z nieudanego dobrania (towarzysza, towarzyszki) życia. Nie wyobrażam sobie ludzi śpiących w jednym łóżku, którzy nie mają wspólnego tematu i zatajają przed sobą swoje osobiste problemy (no chyba, że są kochankami). W każdym normalnym domu ludzie powinni polegać na sobie, wspólnie organizować spędzenie wolnego czasu, dokonywać planów na przyszłość, rozmawiać o wydatkach  i planować wspólnie zakupy. Tak właśnie widzę normalny związek dwojga dojrzałych emocjonalnie ludzi. Jeżeli w twoim domu tego brakuje to zrób wszystko aby to zmienić, przede wszystkim głośno powiedz jakie masz obawy. Wyraź swoje emocje i oczekiwania, stwórz normalny dom, taki  który będzie prawdziwym domem (czyli mocnym fundamentem), na którym można wznosić pozostałe piętra waszej przyszłości. Jeżeli tego nie zrobisz to wyrażasz aprobatę takiego życia i możesz w przyszłości obwiniać tylko samą/samego siebie.
Macie kochani trzy wyjścia :
1.Opuścić toksyczny, nieudany związek - bo po co się męczyć i odbierać sobie zdrowie.
2.Zaprowadzić nowy ład i porządek - dojść do porozumienia zawierając nowe warunki… jak       kocha to się zgodzi.
3.Zapisać się do klubu sado-maso (jak lubicie cierpieć to po sprawie).
Życzę powodzenia i sukcesów w życiu partnerskim.

piątek, 7 lutego 2014

Przekleństwa,Uroki - ich działanie

Sporo osób wierzy w różnego rodzaju przesądy - czy będą one pochodzenia staropolskiego, czy też zapożyczone z innych kultur. Sama moc i znaczenie niektórych z nich zależy przede wszystkim od nas samych ,czyli jak bardzo wierzymy w ich działanie, choć nie jest to regułą. Jeżeli w naszym życiu zaczyna pojawiać się pasmo nieszczęść i niepowodzeń, to zastanawiamy się co jest przyczyną takiego obrotu spraw. Znalezienie źródła naszego pecha wcale nie należy do łatwego zadania, ponieważ przede wszystkim kierujemy się emocjami, które zaczynają nam wprowadzać delikatny zamęt w logicznym myśleniu. Osłabiają nas one, tym samym doprowadzając w późniejszym czasie do zaburzeń emocjonalnych. Po kilku tygodniach, a nawet miesiącach (choć znam takie przypadki kiedy to niepowodzenie towarzyszy nawet latami) jesteśmy u kresu wytrzymałości, stajemy się dosłownie wrakiem człowieka. Przestajemy uczestniczyć w normalnym życiu, a nasze myśli powodują jeszcze większą niechęć do podejmowania walki… walki o nas samych. W końcu dopada nas najbardziej idiotyczny pomysł na jaki tylko możemy wpaść, a mianowicie skończenie ze sobą. Już sami sobie wpajamy do głowy, że nie mamy siły do dalszej walki o miejsce na tym świecie i nic dobrego już nas nie spotka. W tym momencie należy złapać gumowy młotek i przywalić sobie w czaszkę. Tak aby poczuć wielki ból i uświadomić sobie, że taki właśnie ból, tylko co najmniej  10 000 razy silniejszy sprawimy swoim bliskim podejmując taką beznadziejną decyzję.

Należy ochłonąć i zastanowić się: gdzie i w jaki sposób szukać przyczyny owego pecha? Podam tylko kilka przykładów, które mogą być przyczyną nieszczęścia.

1.Winy należy szukać w psychice, która nawet najmniejsze potknięcia życiowe, traktuje jako katastrofę - do tego stopnia, że rozsypanie cukru przy porannej kawie postrzegane jest jako dalszy ciąg niepowodzenia, a wmawianie sobie nieszczęścia powoduje wzmożenie owego procesu.

2.Zostaliście zauroczeni (złe oko). Możliwość odebrania szczęścia drugiej osobie - najczęściej dzieje się to na skutek zazdrości np. samochodu, rodziny, pieniędzy, domu, pracy, zdrowia, związku, ciuchów, kochanka itd.

3.Klątwa - złe słowa wypowiedziane pod naszym adresem, które mogą wyrządzić bardzo dużo szkód w naszym życiu, a niekiedy, w życiu naszych dzieci. Słowa wypowiedziane w złą godzinę potrafią utrzymywać swoją moc przez bardzo długi czas (nawet latami), w zależności w jakich okolicznościach ktoś ich użył. Jeżeli kobieta ciężarna przeklnie opuszczającego ją męża, to ten z pewnością latami może mieć pozamiatane… a przy okazji jego partnerka.

Takich przykładów mógłbym wymieniać setki. Ja ograniczyłem się tylko do trzech, choć wspomnieć należy o możliwość dziedziczenia przekleństw lub przypisania nam takiej drogi życia, czyli karmy (w zależności w jaki sposób kiedyś żyliśmy i jakimi ludźmi byliśmy).

Osobiście uważam, że w naszym doczesnym życiu nic nie trwa wiecznie. Różnego rodzaj uroki, czy też przekleństwa  również  z czasem tracą  moc.
Co powinniście robić aby Wasze życie wyglądało o wiele lepiej niż w podanym prze zemnie na początku przykładzie?
Podstawową zasadą jest nieprzyjmowanie do siebie żadnych negatywnych myśli o jakichkolwiek urokach wiszących nad Waszą głową. Wyśmiewanie tak zwanego pecha i świadome dążenie do wybranych celów. Lenistwo z Waszej strony w walce, jak ja to nazywam ze złem, może tylko powodować Wasz stopniowy upadek. Zawsze z uporem pokonujcie różne przeszkody. Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. Osoby wierzące zawsze mogą się zwrócić w trakcie modlitwy do swego anioła stróża, o którym niestety bardzo często zapominamy, a nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak bardzo ważna jest modlitwa Aniele stróżu mój ty zawsze przy mnie stój. Wasz upór w walce o dobro z pewnością się opłaca, bo przecież walczycie o siebie samych, a niekiedy o Waszych najbliższych, z którymi wspólnie dzielicie życie. Pamiętać powinniście o tym, że to co czujecie i to jak się czujecie, bardzo często odbierane jest przez Waszych bliskich. W chwilach zwątpienia ładujcie swoje akumulatory u osób bliskich, terapeutów, psychologów. Szukajcie spokoju wewnętrznego w modlitwie i w dobrych uczynkach, które zawsze przynoszą ukojenie. Możecie, a nawet powinniście uprawiać sport, który zawsze mobilizuje do lepszego samopoczucia, dyscypliny, a co za tym idzie eliminuje próżniactwo. Bądźcie zawsze dobrej myśli, nie poddawajcie się złemu, a osiągniecie wszystko to na co sobie zapracujecie.
Na zakończenie przychodzi mi taka myśl - żyjcie tak, abyście w przyszłym życiu nie musieli naprawiać błędów z obecnego życia.
Pozdrawiam czytających i bierzcie się za siebie… bo nie ma rzeczy niemożliwych.

niedziela, 26 stycznia 2014

Tarot-nie dla wszystkich

Posługiwanie się kartami Tarota wymaga sporej wiedzy. Nie tylko z dziedziny ezoteryki, ale przede wszystkim samego znaczenia kart. Nie wystarczy zapisać się na kurs Tarota i w przeciągu trzech miesięcy uważać, że po ukończeniu go, jesteśmy przygotowani do pracy z kartami. W takich szkołach (wróżek) nauczycie się Państwo jedynie samej podstawy znaczenia poszczególnej karty - a jest ich naprawdę bardzo wiele. Oczywiście, jest to już jakiś krok. Bo od czegoś trzeba zacząć. Poważniejszym problemem jest to, że owe szkoły, które ja nazywam fabrykami wróżek przyjmują dosłownie wszystkich z ulicy. Nie zwracając uwagi na to, czy dana osoba może uczestniczyć w takich zajęciach. Liczy się tylko wpłata i nic więcej. Nikt nie sprawdza stanu emocjonalnego, czy też samego zdrowia kursanta. Nie wspomnę już o pewnych predyspozycjach - takich jak między innymi intuicja. Niekiedy zdarza się tak, że zajęcia prowadzone są przez wykładowców o bardzo kiepskich umiejętnościach. Nie tylko ze znajomości i wiedzy kart, ale i również braku przygotowania do pracy w zespole. Dyplomy ukończenia kursu dostają wszyscy, bo przecież poprawki nie są uwzględniane w kosztach takich zajęć. Również nie ważne czy potrafisz wróżyć czy nie, ważne jest, że organizowany  kolejny kurs dla zaawansowanych i już możecie się zapisać. Ba, nawet powinniście! Oczywiście w celu poszerzania swojej wiedzy. Kiedy już ukończycie wszystkie możliwe kursy związane z kartami Tarota, dowiadujecie się, że teraz możecie (bo już jesteście na to gotowi) przystąpić do kolejnego naboru naiwniaków. Tym razem jednak poznajecie podstawy numerologii, która nieodzownie towarzyszy wszystkim wróżącym, a w połączeniu z Tarotem, robi z was multi maszynę do przepowiadania przyszłości. Więc decydujecie się na kolejny proces przyswajania wiedzy, tym samym wydając kolejne setki złotych, które zostaną w fabrykach wróżek. Kiedy już kończycie I stopień wtajemniczenia z podstawy numerologii zostajecie namówieni na kolejne stopnie. No bo jak to? Przestaniecie się dalej rozwijać? Skoro jesteście już tak utalentowani i posiadacie tak wielką wiedzę to grzechem byłoby nieposzerzanie jej? Właściciele takich (fabryk) wpajają Wam, że jesteście kimś niezwykłym i jako jedni z nielicznych w danej grupie posiadacie TEN dar. Więc godzicie się na kolejne kursy i szkolenia, aż pojawia się nowa szansa. Tym razem do danej szkoły przyjeżdża sam mistrz Reiki, znany w Honolulu, Toronto a nawet w Koluszkach. I tak w koło, aż uświadomicie sobie, że straciliście kupę pieniędzy, a na dodatek właściciele (fabryk) drwią z Was za Waszymi plecami.
Pisząc ten post chciałbym ostrzec nowicjuszy, którzy dopiero zaczynają naukę znaczenia kart Tarota, aby nie ulegali wpływom ludzi chcącym tylko żerować na ich naiwności i portfelu. Na Waszym miejscu wybrałbym jedną dziedzinę, np. Tarota lub numerologię, albo bioenergoterapie. Następnie pogłębiałbym wiedzę tylko w jednym kierunku. Z doświadczenia wiem, że ktoś kto zajmuje się numerologią, tarotem, runami, wahadełkiem ,jasnowidzeniem, kartami klasycznymi, bioenergoterapią i Bóg wie czym jeszcze, jest do niczego. Bo kto widział lekarza który posiada tak wiele specjalizacji? Takich jak ginekolog, stomatolog, pediatra, psychiatra, neurolog, seksuolog itd. Pewnie nikt. Takie anomalia przyswajania specjalizacji, występują tylko w ezoteryce, gdzie wróżka z kilkumiesięcznym stażem ogłasza się jako jasnowidz. A jedyne co zobaczyła w trakcie ostatniego transu, to wysokość kwoty na rachunku telefonicznym. Sam zajmuje się kartami Tarota i nawet za 15 lat powiem, że ja ,dalej się uczę. Ponieważ jedna karta może przedstawiać nam setki wydarzeń, a w połączeniu z innymi kartami możemy odczytać tysiące informacji. Ale którą informację wybierzemy my sami, zależeć będzie od naszej intuicji, wizji lub tego, co sami „usłyszymy”.
Praca z tarotem nie należy do łatwych i kieruje nią spora energia, która może nam pomóc lub zaszkodzić. Wszystko zależy od naszej psychiki, wiary i siły osobowości. Jeżeli osoba słaba emocjonalnie zaczyna zajmować się stawianiem Tarota, to może zostać po części podporządkowana wpływom tych kart. Co w późniejszym czasie doprowadzić może do braku kontroli nad sobą. Z początku nie zauważamy zmian w naszym zachowaniu. Do czasu, kiedy to coraz częściej sięgamy po karty, tym samym popadając w bardzo silne uzależnienie, które staje się naszym przekleństwem. Nie potrafimy już logicznie myśleć i podejmować decyzji. Zdajemy się na to, co powiedzą nam karty, którym bezgranicznie ufamy.
Osobiście przyjmowałem wiele wróżek - prawie wszystkie z nich chciały zachować anonimowość, często próbując wprowadzać mylne informacje o sobie. Jednak każda z nich otrzymując karty do ręki w celu potasowania, traktowała je jak najcenniejszy skarb. Nawet do tego stopnia, że często musiałem zwracać uwagę że wystarczy już tego tasowania. To w jaki sposób zachowywały się te kobiety świadczyć może fakt o nieradzeniu sobie z pewnymi energiami i traktowaniem talii kart jako coś nadludzkiego. Otóż mili Państwo, jak to mówi Lech Wałęsa „nic bardziej mylnego”.

Tarot jest tylko  narzędziem pracy, którego zadaniem jest odpowiedzieć nam na nurtujące nas pytania. Karty Tarota nie mogą być ważniejsze i cenniejsze od ludzi! Bo dla ludzi zostały stworzone tak aby im służyły. Jednak w rękach osób słabych i bez wiary mogą być zagrożeniem.

niedziela, 19 stycznia 2014

Koniec Świata - czy to możliwe?

  1.                            

Zapowiedzi końca świata było wiele. Najgłośniej mówiło się o roku 2000 jednak na całe szczęście dla istnienia ludzkości nic takiego się nie wydarzyło. Kolejna zapowiedź i strach towarzyszyły nam w roku 2012, kiedy to media prześcigały się z informacjami dotyczącymi końca kalendarza Majów, który kończył się na dacie 21 grudnia. Ta data również nie przyniosła owego końca, choć dla wielu osób była odbierana niemalże jak wyrocznia. Spora część moich klientów, pod koniec 2012 roku zadawała pytanie czy koniec tego roku to koniec świata? Odpowiadałem wtedy z uśmiechem na twarzy, że „Nie, to jeszcze nie czas na nas”.
Największą popularnością cieszyły się przepowiednie królowej Saby, która bardzo trafnie opisywała szereg niepokojących zwiastunów końca świata: przewidując między innymi narodziny Jezusa. Nie myliła się wieszcząc o zniszczeniu narodu żydowskiego, skazanego na tułaczkę po całym świecie. Zapowiedziała, że ludzie kopiąc głęboko na 300 sążni, dobywać będą węgiel, rudę i kamienie oraz za pomocą tych materiałów budować różne przyrządy żelazne. Ta przepowiednia również się sprawdziła.
Według Saby koniec świata zwiastują znaki, choćby takie jak: narodziny Antychrysta, który posiądzie cudowną siłę i walczyć z nim będą dwaj zesłani przez Boga prorocy - Eliasz i Enoch. Kościołem w tych czasach rządzić będzie Piotr - jako ostatni papież. Oraz to, że dojdzie do poruszenia się powierzchni Ziemi i będzie to ostateczny koniec panowania człowieka.
Kolejną postacią przepowiadającą koniec świata był Nostradamus, którego przepowiednie znalazły swoje odzwierciedlenie w dziejach naszej historii. Zapewne królowa Saba jak i Nostradamus bez wątpienia posiadali wielki dar przewidywania przyszłości (tak zwanych wizji). Oboje precyzyjnie opisywali ostatniego papieża tuż przed końcem świata. Saba podając imię Piotr, a Nostradamus, że będzie to papież o oliwnej skórze. Czy się mylili? Uważam, że nie. Watykan znając w/w przepowiednie mógł wprowadzić pewne zmiany dotyczące wyboru imienia papieża jak i jego samego. W celu uniknięcia spekulacji o końcu świata, tym samym oszczędzając ludziom strachu jak i niepokoju na miarę całego świata, który z pewnością po wybraniu czarnoskórego papieża by zapanował. W taki właśnie sposób można wprowadzać pewne zmiany w życiu ludzi. To jest nie tylko logiczne ale i zarazem rozsądne. Ponieważ przepowiednie nie tylko mogą się odwlec w czasie, ale mogą również w ogóle się nie spełnić. W takim właśnie celu są przekazywane - abyśmy mogli zmienić naszą przyszłość. Choć gdyby się zagłębić w przepowiednie Nostradamusa to obecny papież Franciszek jest pierwszym papieżem z kontynentu ameryki łacińskiej. A także pierwszym spoza Europy od czasu papieża Grzegorza III (pontyfikat 731-741). Jest również pierwszym jezuitą wybranym na papieża i pierwszym zakonnikiem od czasu papieża Grzegorza XVI (pontyfikat 1831-1846). Co prawda obecny Papież -Franciszek nie posiada oliwnej skóry, ale jako jezuita nosił czarna sutannę kapłańską. Proszę jeszcze pamiętać o przepowiedni dotyczącej Antychrysta, którego pojawieniem się będzie początek zbliżającego się końca świata. To właśnie Antychrystowi będzie najbardziej zależało na wyniszczeniu i upadku ludzkości. Nie zaś Bogu, bo to Bóg stworzył człowieka - więc nie po to tworzył by niszczyć swoje piękne dzieło (choć często przewrotne i niewdzięczne). Być może sam Nostradamus nie widział w swych wizjach papieża o oliwnej skórze, lecz kogoś kto stoi na samym szczycie władzy wielomilionowego narodu niczym papież.
To są oczywiście tylko przypuszczenia. Jaka nastąpi przyszłość? Przekonamy się sami. Na zakończenie dodam, że celowo nie przedstawiałem najważniejszej przepowiedni jaką jest Trzecia Tajemnica Fatimska. Być może dla tego, że w żaden sposób nie śmiałbym jej komentować. Czy faktycznie ludzkości zagraża koniec świata? Z całą odpowiedzialnością uważam, że istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo takiej zagłady.





sobota, 18 stycznia 2014

Przepowiednia na 2011 rok - Ruch Palikota.

Postanowiłem napisać kilka słów o Panu Januszu Palikocie. Być może dlatego, że pod koniec 2010 roku w jednym z wywiadów, przepowiadając telefonicznie przyszłość dla Polski na 2011 rok dla gazety Rzeczpospolita którego autorką była Pani Grażyna Raszkowska, przewidziałem pokazanie się na scenie politycznej w 2011 r. zupełnie jeszcze wtedy nikomu nieznanej nowej silnej partii. Moje przewidywania dla niektórych osób były w owym czasie kiepskim żartem i dla samej przeprowadzającej ze mną wywiad pewnie też.
Oto fragmenty mojej przepowiedni w jednym z artykułów gazety Rzeczpospolita który ukazał się 7 stycznia 2011 roku.


Przepowiednia
Wróżbita Jarosław Krężel z Gdyni jest praktykującym katolikiem.
– Wiem, że Kościół potępia wróżby, ale ja nie uprawiam czarnej magii, tylko pomagam ludziom. Jeśli kogoś ostrzegam, by nie wybierał się w podróż w grudniu, bo będzie to dla niego niebezpieczne, to robię dobrze, czy źle? – pyta.
Stawia karty tarota od pięciu lat i twierdzi, że ma w swojej praktyce m.in. ostrzeżenie przed śmiercią. – Osoba, którą ostrzegałem, nie posłuchała mojej przestrogi i nie opuściła miejsce, w którym mieszkała, choć nalegałem. Skończyło się śmiercią – mówi. Przekonuje, że we wrześniu 2009 r. przewidział w niedalekiej przyszłości wielką katastrofę samolotową w Polsce. – Mówiłem, że dojdzie do wypadku samolotu polskich linii lotniczych, w którym zginie bardzo wiele osób i mam na to świadków – przekonuje..
Jarosław Krężel stawia przez telefon karty tarota z wróżbą dla Polski na 2011 rok. – To nie będzie pod względem gospodarczym dobry dla nas rok. Cudu ekonomicznego nie należy się spodziewać. Przez pierwsze trzy miesiące będziemy zapewniani, że wszystko idzie w dobrym kierunku, że jest wzrost gospodarczy, który da m.in. spadek bezrobocia, itp. Ale w lipcu się okaże, że to nieprawda i że jesteśmy oszukiwani – przewiduje.
Będzie to też rok agresji i brutalności, a wybory parlamentarne przyniosą spore zmiany na scenie politycznej. – Pojawi się silna, partia, która skorzysta na jakimś oszustwie – wieszczy. Na szczęście jednak ten rok w końcu minie, a następny 2012 zapowiada się (odpukać...) już znacznie pomyślniej.

Zgodnie z moimi przewidywaniami w roku 2011 ukazuje się nowa partia. Tą nową silną partią jest  Ruch Palikota, który w sposób fenomenalny i błyskawiczny dokonuje rewolucji w wyborach uzyskując aż 10,02% poparcia społeczeństwa, tym samym zdobywając 40 mandatów w Sejmie. Pokonując takie partie jak PSL czy SLD! Tutaj z mojej strony wielkie słowa uznania dla Pana Janusza. Natomiast co miałem na myśli przewidując pewnego rodzaju oszustwo, zachowam tylko dla siebie. Nasuwa się jeszcze takie pytanie „co dalej z tą Polską?”, jak to mówi Tomasz Lis, Panie Januszu? Mam nadzieję, że posiada Pan asa w rękawie, bo inaczej będzie kiepsko. Rok 2014 zapowiada dla Pana zmiany, z których to może Pan być niezadowolony. Przede wszystkim na Pana miejscu zadbałbym o relacje rodzinne, postarałbym się stanowczo je poprawić. W przeciwnym razie w tym roku grozi Panu pewnego rodzaju osamotnienie i sporo spraw niedoprowadzonych do końca, a ten rok tego nie toleruje.

Nawiązując do dalszej części mojej przepowiedni na 2011 rok, gdzie użyłem słów, że „będzie to rok agresji i brutalności” to długo na potwierdzenie tego nie trzeba było czekać. Przykładem mogą być wydarzenia styczniowe 2011 r. w Egipcie, do których to nawiązywałem w jednym z moich maili do Pani kierownik Grażyny Raszkowskiej z gazety Rzeczpospolita. Oto fragment mojego maila z dnia 30 stycznia 2011 roku.


                   Witam, tak jak mówiłem to rok agresji i brutalności.

               Egipt - Hosni Mubarak będzie trzymał władzę maksymalnie  dwa tygodnie ( przewiduje że za osiem dni czyli 7- 8 lutego powinien ustąpić ) . W ostateczności będzie zmuszony do ucieczki ze swojego Kraju i szukać schronienia (w moim przekonaniu u jakiejś kobiety). Wojna w Egipcie jest nieunikniona,co do polskich turystów osobiście zalecam bardzo szybki powrót .

                                                                                                                                                                                                                           Pozdrawiam.






Nie myliłem się twierdząc, że Hosni Mubarak odda władzę. Można z perspektywy czasu stwierdzić, że pomyliłem się o dwa dni. Ja przewidywałem ustąpienie Mubaraka 7 lub 8 lutego i w moim przekonaniu tak się stało. Natomiast oficjalne ogłoszenie ustąpienia prezydenta Hosni Mubaraka nastąpiło 10 lutego 2011 roku.

Mówiłem również o szukaniu przez Mubaraka schronienia u jakiejś kobiety. Jak się pózniej okazało, media spekulowały czy prezydent Egiptu znajdzie schronienie w Niemczech. Tą kobietą, która mogła dać schronienie była sama Pani kanclerz Niemiec Angela Merkel. Samo moje przesłanie dotyczące wojny w Egipcie niestety również znalazło potwierdzenie. Jest to wojna domowa, która małymi krokami sieje wielką niepewność i zbiera żniwo ludzkiego życia. Nie znam statystyk ile osób od stycznia 2011 roku do dnia dzisiejszego zginęło w Egipcie, ale podam jako przykład że w okresie od 14 do 18 sierpnia 2013 z powodu użycia przez siły bezpieczeństwa w Egipcie życie straciło łącznie 1089 osób.

czwartek, 16 stycznia 2014

Wróżby i ich przesłanie.

Od niepamiętnych czasów ludzie korzystali z usług magów, jasnowidzów zajmujących się proroctwem, szukając odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Bez względu na pochodzenie i status społeczny, ludzie ci w większym lub mniejszym stopniu, kierowali się przesłaniem.
Jedną z takich osób była między innymi królowa Francji Katarzyna Medycejska, która z racji potwierdzonych wydarzeń  przepowiedniami Nostradamusa wezwała go w 1556 roku do Paryża, aby ten jej doradzał. Wielkich postaci, które kierowały się przepowiedniami w historii było wiele i mógłbym ich wymieniać  godzinami .Dla czego w takim razie traktowano owych magów, jasnowidzów, proroków jako swoich osobistych doradców? Czyżby w owych czasach nie było osób bardziej wykształconych i kompetentnych?
Otóż nie, oczywiście że tacy byli. Tylko trafność ich przewidywań pozostawiała wiele do życzenia. Natomiast przepowiednie np.Nostradamusa sprawdzały się. Poza tym, osoby obdarowane możliwością jasnowidzenia często doradzały w różnych sprawach widząc niekiedy nadchodzącą śmierć lub bliskie narodziny potomka, czego żaden z innych doradców nie był w stanie przewidzieć. Z takiego właśnie powodu są ludzie, którzy korzystali, korzystają i korzystać będą z usług takich osób.
Oczywiście że nie każda wróżka czy wróżbita, wizjonerka lub jasnowidz będzie w dzisiejszych czasach miał 100% racji  co do naszej przyszłości. Dla czego tak się dzieje? Otóż powodów może być wiele. Ja przytoczę tylko te najbardziej istotne.
Pierwsza możliwość jest taka, że trafiacie Państwo do niekompetentnej osoby, która stawianiem kart zajmuje się od roku, a już w internecie ma kilkadziesiąt  pozytywnych opinii. Że jest najlepsza i takie tam bzdety, że powiedzmy, moja mama była miesiąc temu u tej wróżki/wróża i już 90% przepowiedni sprawdziło się. Osobiście do osób które przepowiadają przyszłość dopiero od roku nie mam nic, i powiem więcej -  taka osoba może wykazywać się większym profesjonalizmem niż niejedna wróżka/wróżbita z wieloletnim doświadczeniem. Powód? Młoda w branży wróżka stara się i może posiadać dar. Z kolei doświadczona wróżka z masą klientów może jechać tylko na wyrobionej opinii i traktować klientów w formie: następna proszę. Tym samym oszczędzając swoją energię, która przy takim charakterze pracy ubywa jak  pieniądze z  państwowego budżetu. Sam fakt pojawiających się samych pozytywnych opinii w internecie wystawionych danej wróżce/wróżbicie w krótkim okresie czasu powinien być ostrzeżeniem dla osób chcących w przyszłości skorzystać z usług danej wróżki.
Powinniście się  zastanowić drodzy Państwo skąd biorą się masowe pozytywy? Otóż odpowiedz jest bardzo prosta - nad takimi opiniami pracują często same osoby wróżące oraz ich bliscy. Dodatkowo możemy zlecić wystawianie opinii osobą zajmującym się tego typu procederem. Samo znalezienie tak zwanych opiekunów opinii jest dziecinnie proste. Sam otrzymywałem takie telefony z możliwością współpracy z zapewnieniem, że koszt poniesionych opłat za w/w usługę zwróci mi się bardzo szybko. Kiedy odmówiłem, tego samego dnia otrzymałem niepochlebną opinie na jednym z portali. Oczywiście jak się później okazało od osoby, która nigdy nie korzystała z moich usług.
Tak więc przed wybraniem się do wróżki pamiętajcie Państwo aby kierować się własną intuicją, którą wszyscy posiadamy mniej lub niekiedy bardziej aktywną.
Druga możliwość złej przepowiedni to brak przez osobę wróżącą jakiegokolwiek przygotowania do pracy np. z kartami i tym samym z klientami. Czyli w tym wypadku padacie Państwo ofiarą osoby żerującej na Waszym portfelu. Jeżeli stracicie tylko pieniądze to pół biedy. Gorzej jeśli wróżka/wróżbita nakłania Was do złych decyzji po to, aby w danej chwili przypodobać się Wam. Więc mówi to co chcecie usłyszeć. Tylko to już w żaden sposób nie wygląda na wróżbę, ani też nie świadczy dobrze o osobie wróżącej. Przesłanie wróżby powinno być oparte na prawdzie. Nawet jeśli informacje są bardzo niekorzystne dla samych zainteresowanych, to wróżka/wróżbita powinien w sposób taktowny i z wielką umiejętnością  przekazać je.

Zadaniem wróżących jest niesienie pomocy w formie ostrzeżenia przed istniejącym zagrożeniem, opisanie tego zagrożenia i podanie przybliżonego czasu, w którym może się pojawić. Jeśli usłyszycie Państwo złe informacje to nie oznacza, że tak się stanie, ponieważ to Wy decydujecie o swoim życiu i dalszym losie. Po to zostaliście ostrzeżeni abyście mogli dalej cieszyć się  życiem w zdrowiu i szczęściu.

2014 - dla Polski.

Rok 2014 dla naszego kraju nie wnosi żadnych pozytywnych zmian. Ani w obecnym rządzie, ani w życiu przeciętnego Polaka. Dla Polski będzie to rok strat, złudnych nadziei, korupcji i niepokoju.
Na scenie polityki zapanuje chaos, zapowiadają się duże zmiany ale nie jestem przekonany czy wyjdą nam na dobre. Raczej odbieram tutaj kłótliwość między politykami i brak uporządkowania ważnych dla kraju spraw. Nie powinniśmy wsadzać nosa w cudze sprawy, skoro sami mamy nieuporządkowane własne podwórko. Polak zawsze lubi wychodzić przed orkiestrę, co może skończyć się tak, że zostaniemy na lodzie. Tak więc dajemy z siebie wszystko, a w zamian dostajemy pstryczka w nos.
Kłopoty dla obecnego rządu rozpoczną się już od marca choć końcówka stycznia nie jest zbyt optymistyczna.
Miesiąc kwiecień wnosi surowość i zmiany. W moim przekonaniu następuje pewna ocena dotychczasowej pracy rządu i mogą spadać głowy w ministerstwach, choć to jedynie zwykły lifting który zmienia tylko twarze.
Nie nastraja również pogoda, która bardzo szybko będzie się zmieniać. Spodziewajmy się sporego zachmurzenia i częstszych niż w innych latach wyładowań atmosferycznych.
W dobrym kierunku zmierzają w tym roku księża, którzy częściej mówić będą „tak” niż „nie”. Narzucony poniekąd pewien przykład z Watykanu zmieni dotychczasowe poglądy niektórych duchownych i pozwoli im inaczej spojrzeć na błędy jakie popełniali odtrącając swoją  stanowczością wiernych.
Mniej więcej za dwa miesiące (przełom marca i kwietnia) dotrą do nas wiadomości o korzystniejszych zmianach w gospodarce, choć to będą tylko informacje - w moim przekonaniu nastąpić on może dopiero w czerwcu.
Niestety w tym roku nie zmniejszy się liczba osób wyjeżdżających za chlebem na zachód. Nie przewiduje również żadnego wzrostu powracających do kraju z wiadomego powodu.
Obecny selekcjoner Polskiej reprezentacji piłki nożnej - Pan Adam Nawałka pomimo dobrej intuicji, kierować się będzie emocjami które doprowadzać będą jedynie w najlepszym wypadku do remisów i jak to od niepamiętnych czasów bywa, śpiewać będziemy „nic się nie stało, Polacy nic się nie stało!”.
Jest to rok, w którym panuje pewien ład i porządek tak więc wszyscy ci, którzy zamierzają pozamiatać brudy pod dywan, niech liczą się z tym, że ktoś je zauważy i ujrzą one światło dzienne.
Jako Polak i patriota ograniczam się w pisowni wizji dla kraju ,ale powiem tylko tyle -  aż 97% pajaców z Wiejskiej, którzy zapuścili tam tak głębokie korzenie, że niedługo tworzyć będą drzewo  genealogiczne, wsadziłbym do jednego wora i zaniósł  pod drzwi samego Belzebuba po wypłatę  dywidendy. To tak oczywiście żartobliwie, bo co innego nam pozostaje.

Wszystkiego dobrego w 2014 roku!

środa, 8 stycznia 2014

2014 - jaki to rok?

Rok 2014 zapowiada nam wielkie możliwości rozwoju duchowego, a wiec poszerzenia naszej wiary - bez względu na wyznania religijne. To rok sprzyjający wielu odkryciom naukowym (przeważnie w dziedzinie medycyny), rok porządku i organizacji (biada tym, którzy nie potrafią doprowadzić rozpoczętych spraw do końca lub postawią się swoim przełożonym). Ci wszyscy, którzy pozostają zwaśnieni z bliskimi mają w tym roku bardzo wielką szanse aby zakopać topór wojenny i pogodzić się na dobre. Ja odbieram ten rok jako rok posłuszeństwa i opieki sił duchowych, które niejednej osobie udowodnią swoją obecność. Myślę, że w 2014  dostajemy pewną opatrzność Boską,  która czuwać będzie nad nami aż do dziesiątego miesiąca roku. Powinniśmy więcej czasu poświęcić naszym pociechom, dla których zbyt często nie znajdujemy czasu. Ci, którzy marzą o założeniu rodziny mogą śmiało spełniać swoje plany i szykować pokoik dla dziecka lub dzieci - w tym roku będzie sporo pracy dla bocianów. Niestety nie jest to przychylny rok dla osób mających problemy z kręgosłupem, stawami, biodrami i reumatyzmem. Więc osoby cierpiące na w/w dolegliwości powinny umiejętnie zadbać o siebie. Natomiast tym, od których uzależnione jest niekiedy życie i dalsze losy człowieka, życzę w 2014 roku rozsądku, opanowania w podejmowaniu decyzji oraz przede wszystkim mądrości.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Duchy - to nie zabawa.

Z pewnością niektórzy z Państwa doznali w swoim życiu dziwnych zjawisk (paranormalnych) których do dnia dzisiejszego nie jesteście w żaden sposób racjonalnie wytłumaczyć. Dla większości - a więc dla tych, którzy nie mieli styczności z takimi doznaniami, istnienie duchów to wielka ściema i straszenie za żywota.
Jaka jest w takim razie prawda z tymi duchami, istnieją czy nie? Postaram się wam podać kilka przykładów z własnego życia których osobiście doświadczyłem na własnej skórze.
Jest połowa lat osiemdziesiątych, wraz z dwoma kolegami urywamy się ze szkoły z trzech ostatnich godzin i wagarujemy w moim domu. Jak na 13 latków przystało wpadamy na dorosły i odważny pomysł wywoływania duchów, jest samo południe i bardzo ciepła końcówka kwietnia. Za oknem, co ważne - widno i doniosły gwar z ulicy. Przy takich warunkach strach nie straszny. Wszystkie potrzebne rekwizyty posiadamy: książeczka do nabożeństwa, klucz wyciągnięty z barku oraz gumka. Rozpoczynamy od przywołania ducha Kamila Baczyńskiego, później Curie Skłodowska itd. Każdemu duchowi zadajemy pytania i uzyskujemy co dziwne i ekscytujące od niektórych przywołanych odpowiedzi. Prosimy o danie  znaku przybycia danego ducha np. aby zapukał. Kiedy nie spełniał naszego polecenia odwoływaliśmy go z powrotem pytając „duchu czy jesteś jeszcze w śród nas?”. Taka zabawa trwała około godziny do póki ktoś nie pamiętam kto wpadł na pomysł przywołania Adolfa H. Temu ostatniemu kazałem iść do kuchni i wypić moją herbatę stojącą na stole, której nie zdążyłem wypić przed pójściem do szkoły. Po sprawdzeniu komisyjnym naszej trójki, że herbata jak stała tak stoi, zakończyliśmy zabawę w wywoływanie duchów i odprowadziłem kolegów do drzwi. Po kilkunastu minutach kiedy posprzątałem rekwizyty oraz pokój po wizycie wagarowiczów wszedłem do kuchni i zobaczyłem kołyszącą się w szklance herbatę, której ubyła połowa. Szklanka nie stała na rogu stołu jak wcześniej tylko stała na samym środku. Ze strachu czułem unoszące się na mojej głowie włosy i ogarną mnie niesamowity strach, pobiegłem do swojego pokoju i tak stojąc przy otwartym oknie, oby tylko widzieć i słyszeć przechodzących ludzi, czekałem ponad półtorej godziny aż do przyjścia mojej mamy z pracy. Po kilku tygodniach zapomniałem o głupiej zabawie w duchy i strachu, tłumacząc sobie o przewidzeniu i wielkiej wyobraźni. Aż do dnia w którym moja mama zadała mi pytanie po co w nocy otwierałem szafki w kuchni i czego szukałem? Kiedy odpowiedziałem że nie wstawałem w nocy, stwierdziła że to nie pierwszy raz kiedy słyszy jak otwieram szafki w nocy. Takie odgłosy dobiegające nocami z kuchni nasilały się i w końcu  przyznałem się do wywoływania duchów. 


Kilkanaście lat później wynajmowałem dom w którym lokatorem na gapę był duch kobiety mniej więcej w wieku 30-40 lat. Chociaż w świetle prawa duchowego (kobiety ducha) to ja byłem lokatorem na gapę, ponieważ duchy jak je potocznie nazywamy kierują się swoimi prawami. Wyznają one zasadę „ja tu byłam lub byłem pierwszy i ja tu mieszkam”. Tak więc żyjący, którzy ośmielają się zakłócać ład i porządek to intruzi. A jeszcze na dodatek niech rozpoczną remont danego lokalu to kłopoty gwarantowane. Tak też było w moim przypadku. Wiedziałem i czułem, że z tym lokalem jest coś nie tak, ale pomimo wyraźnych sygnałów postanowiłem go wynająć. Początki naszej znajomości były bardzo trudne. Pani duch robiła mi wiele psikusów, między innymi potrafiła zagiąć klucz osadzony w zamku, otwierała/zamykała drzwi, robiła sporo hałasu biegając po schodach, straszyła dniami i nocami, dotąd do kiedy stała mi się obojętna i przestałem zwracać uwagę na hałasowanie z jej strony. Powód obojętności był jeden, czułem się tym wszystkim bardzo zmęczony i organizm domagał się prawdziwego snu. Od tamtej pory Pani duch przestała nawet nękać mojego psa, który często w nocy z głośnym piskiem i podkulonym ogonem uciekał w kierunku drzwi wejściowych i wolał resztę nocy spędzić na podwórku gdzie panowała temperatura -10 stopni, niż spać w domowych pieleszach. Po jakimś czasie najprawdopodobniej przestaliśmy wchodzić sobie w drogę. Ja skończyłem remont domu, a Pani Duch przestała szastać swoją energią na lewo oraz prawo. Wreszcie zapanował spokój i ciepła atmosfera, choć w tym domu zawsze panował pewien chłód i dziwny zapach, do czego zdążyłem się przyzwyczaić. Pewnego razu zostawiłem samochód przed posesją, czyste lenistwo z mojej strony, nie wjechałem za ogrodzenie bo za pięć godzin i tak musiałem wyjechać w sprawach zawodowych. W trakcie snu coś mnie obudziło i jak zaczarowany usiadłem na łóżku gapiąc się na ścianę. Po chwili ukazała mi się kobieta, dosłownie dwa metry ode mnie, nie widziałem jej stóp dosłownie jak by unosiła się kilka centymetrów w powietrzu. Była ubrana w długą koszule nocną lecz swojej twarzy nie chciała dokładnie pokazać. Patrzyliśmy na siebie dłuższy czas. Ja bez żadnych emocji, odczuwałem pełen spokój, a nawet o dziwo nie byłem zaskoczony jej widokiem. Porozumieliśmy się najprawdopodobniej jak sądzę telepatycznie ponieważ kobieta ta udała się w kierunku kuchni i ja bez żadnego zastanowienia ruszyłem za nią. W domu panowała zupełna ciemność, a pomimo tego duch tej kobiety widziany był moimi oczami jak w świetle dnia. Kiedy dotarłem pod drzwi kuchni usłyszałem głośny dźwięk tłuczonego się szkła. Otworzyłem drzwi i włączyłem światło. Nie widziałem tam tej kobiety, ale widziałem spadające, a raczej wyrzucane szklanki oraz pokale roztrzaskujące się w drobny mak o kafle podłogowe. Byłem jak w jakimś transie, bez żadnych emocji. Widok latającego i rozbijającego się szkła nie robił na mnie żadnego wrażenia. Popatrzyłem i po chwili poszedłem położyć się do łóżka spać. Wczesnym rankiem obudził mnie budzik, wstałem i uświadomiłem sobie, że widziałem tej nocy ducha kobiety w nocnej koszuli. Byłem pewien że to mi się tylko śniło, aż do wejścia w progi kuchni gdzie leżały wszędzie kawałki rozbitego szkła. Z wrażenia, że to nie był sen, nie zrobiłem sobie nawet kawy przed podróżą. Wybiegłem z domu zabierając tylko kluczyki od samochodu i potrzebne dokumenty. Nie zdając sobie jeszcze do końca sprawy z przebiegu nocy wsiadłem do samochodu i dostałem prawie zawału. Wyobraźcie sobie Państwo, że wsiadacie po takich nocnych doznaniach do samochodu w biały dzień, w którym powinniście być już bezpieczni i nagle okazuje się, że macie wrażenie jakby ktoś was ciągną za plecy i w przeciągu ułamka sekundy kładziecie się we własnym samochodzie. Zerwałem się i wyskoczyłem jak poparzony z własnego samochodu nie wiedząc co z tyłu złapało mnie i położyło. Po kilku sekundach stojąc obok otworzonych drzwi samochodu zobaczyłem że oparcie mojego siedzenia (kierowcy) jest rozłożone do końca. Nie potrafiłem znaleźć racjonalnego wytłumaczenia tego faktu, aż do chwili kiedy okazało się że mam niedomkniętą klapę bagażnika. Ponieważ posiadałem Golfa II i był to samochód dwudrzwiowy, złodzieje postanowili dostać się do mojego samochodu tylną klapą bagażnika, aby usiąść na miejscu kierowcy, złodziej rozkręcił na maxa moje oparcie. Golf stał kilka metrów od domu, na wprost okna kuchni z którego dochodziły odgłosy tłuczonego się szkła. Ja na dodatek zapaliłem w nocy w kuchni światło szukając ducha kobiety i dzięki tej zjawie została udaremniona kradzież mojego auta. Kobieta ta, o której wspominam pokazała mi i ukarała moją pracownice która kradła w firmie, ale z paru względów nie opisuje dokładnych faktów. Ja mieszkałem z duchem tej kobiety ponad cztery lata pod jednym dachem i dzięki niej nie straciłem samochodu i ocaliłem swoją działalność. Na pytanie: „czy duchy istnieją?” odpowiadam z całą odpowiedzialnością że tak, one istnieją. Spotkałem ich wiele i spotykam do dnia dzisiejszego. Osobiście odradzam Państwu wywoływanie duchów, bo to nie jest zabawa i ściągnąć możecie na siebie tylko same kłopoty. Jeśli nie musicie nie zabierajcie swoich małych pociech na cmentarz.




Zazdrość - skutki uboczne.

Bardzo często spotykamy się z ludzką zazdrością oraz zawiścią pewnych osób. Okazywanie zazdrości może dotyczyć dobrze płatnej pracy, samochodu, dobrze urządzonego mieszkania, a nawet kochającego partnera.
Przyczyn tej negatywnej energii jest bardzo wiele i  mógłbym  wymieniać je godzinami. Sam fakt, że jesteśmy podatni na tego rodzaju dolegliwość jest bardzo kłopotliwy i niewygodny w życiu dla nas samych.

Pewnie zastanawiacie się dlaczego. Otóż kiedy pochłania nas fala zazdrości, często nie jesteśmy w stanie zapanować nad swoimi emocjami, stajemy się nerwowi i wysyłamy wyraźne zmiany naszego zachowania dla bliskiego otoczenia. Próbujemy przekrzyczeć wszystkich znajdujących się w pobliżu, a nawet niekiedy samych siebie, przekonując wszystkich do swojej racji. Wpadamy sami na własne życzenie w stan, który doprowadza nas na straty naszego cennego czasu i naszej bezcennej energii życiowej czyli zdrowia.
Próbujemy chwilowo żyć życiem innych, ale często nie zdajemy sobie sprawy, że możemy w taki właśnie sposób przejąć część negatywnej energii drugiej osoby - w tym przypadku osoby której zazdrościmy.
Ta negatywna energia, o której mowa to między innymi: złość, smutek, choroba, nieszczęścia, żal, pech itp.

Dlatego też zastanówcie się zanim zaczniecie zazdrościć i pałać nienawiścią do drugiej osoby, czy przypadkiem nie przejmiecie w tej chorobliwej zazdrości wszystkich negatywnych cech. Zawsze starajcie się żyć własnym życiem, w taki sposób abyście byli szczęśliwi z posiadania tego czego się sami dorobicie, bez względu na markę pojazdu czy dzielnicy w jakiej mieszkacie.
Moim zdaniem nie ma większego znaczenia czy mój sąsiad jedzie Mercedesem czy Seicento, dla mnie liczy się jaki człowiek prowadzi dany samochód, bo samochód może być bardzo drogi, a kierowca jego duchowo  ubogi i na odwrót.


Spotykałem ludzi materialnie bardzo bogatych lecz w ich domach panował smutek, ponieważ szczęściem nazywali wielkość cyferek na koncie. To odbierało im samych siebie. Pomimo posiadanego bogactwa, zazdrościli nawet tym ubogim zmiany mieszkania czy samochodu. Nasuwa się pytanie: czemu? Dlaczego tak bogaci ludzie zazdroszczą biedniejszym? Nie znam odpowiedzi i myślę, że oni sami nie znają. Chyba tacy się już urodzili z wiecznym strachem przed biedą. Stąd w ich smutnym życiu liczy się tylko gromadzenie dóbr materialnych. Być może się mylę i ci bogaci zazdroszczą szczęścia tym biedniejszym i to jest jeden z powodów zazdrości, który nimi kieruje. 
Pamiętajcie Państwo, że pieniądze nie dają 100% szczęścia. One pomagają nam i na pewien sposób ułatwiają życie, ale z pewnością nie zapewniają z niego radości.


niedziela, 1 grudnia 2013

Uroki Miłosne - osobiście odradzam




Każdy z nas w swoim życiu przeżył zawód miłosny, był zakochany lub zauroczony daną osobą. Kiedy zostajemy odtrąceni nasz mały świat przestaje istnieć,  szukamy przeróżnych rozwiązań które w jednej chwili odmienią naszą dramatyczną sytuację. Ponieważ nie jesteśmy w takim stanie racjonalnie myśleć, to często sięgamy jako ostatnią deskę ratunku po uroki miłosne. Nie wysilając się zbytnio, szybko znajdziemy internetową szamankę która specjalizuje się w tej dziedzinie. Z pewnością odczyni ona specjalny rytuał siejąc nie tylko ciemnogród w waszym umyśle ale i sprytnie zasieje wiatr w waszym portfelu. No w końcu musicie sobie zdawać sprawę że macie do czynienia z prawdziwą szamanką. Jak zwykle on nie powróci, a Wy, drogie Panie i tak musicie wypłakać co swoje i przeżyć ciężkie chwile (taki los). Osobiście uważam że jeżeli ktoś kogoś nie kocha lub nie czuje do drugiej strony totalnie nic , to nie próbujmy nikogo przywiązywać do siebie na siłę, bo to może w przyszłości przynieść niepożądany skutek. Zawsze swoim klientkom w takim przypadku zadaje pytanie: „Gdyby role się odwróciły i to Pani mężczyzna próbowałby usilnie zatrzymać Panią przy sobie, a Pani do niego nic nie czuje. To jak Pani czułaby się w danej chwili?”
Praktycznie zawsze słyszę odpowiedz „No tak , Ma Pan racje i po chwili ale on…” itd.  
Spotykam się bardzo często z przypadkami gdzie z przyczyny pojawienia się w związku trzeciej osoby małżeństwo rozpada się. W takim przypadku sprawdzam czy istnieje szansa na poskładanie tego związku, jeżeli widzę nawet malutką  nadzieję , namawiam daną osobę do podjęcia walki o ten związek, ale walki duchowej, modlitwy, rozmowy, cierpliwości i wyrozumiałości. Wiara oraz modlitwa to jedyne skuteczne antidotum w takich sytuacjach. Sam proces rzucenia na kogoś uroku miłosnego lub zlecenie jego, kojarzy mi się ze zniewoleniem drugiej osoby, zniewoleniem które działa jak bumerang a więc wcześniej czy później powróci do nas samych. Osoby cierpiące z przyczyny nieodwzajemnionej miłości, muszą przeżyć ją same, szukając pomocy wśród rodziny, przyjaciół, a nawet terapeutów, ale z pewnością nie powinny szukać pomocy u samozwańczych czarownic i szamanek , które poza waszymi pieniędzmi nie widzą waszego stanu emocjonalnego. Na przyszłość pamiętajcie i uświadomcie sobie jedno - nic nie trwa wiecznie, Wasze zmartwienia również. One w końcu kiedyś miną i nastanie taki czas kiedy z danej platonicznej miłości będziecie się śmiały i powiecie sobie jaka ja „kiedyś byłam głupia”.
I jeszcze jedno… Może z danym mężczyzną nie byłybyście w przyszłości szczęśliwe więc nie ma tego złego co na dobre nie wyszło. Bóg ma zawsze jakieś plany związane z nami...

Do wierzących i niewierzących

 Sprzyjająca pora i czas na przypomnienie cytatu Władysława Reymonta: Siłę człowieka mierzy się ilością jego nieprzyjaciół. Ilu zatem Jezus ...