Pan Schetyna
zaczyna zachowywać się bardzo roztropnie i mało dyplomatycznie. Powinien zdawać
sobie sprawę z powagi zajmowanego stanowiska i umiejętnie dobierać słowa,
swoich przyszłych wystąpień (medialnych). Nie dziwie się, że Donek trzymał
Grzecha krótko i w kagańcu, ten zaś teraz, poczuł nad sobą, brak silnej ręki i
próbuje zabłysnąć niczym emerytowany iluzjonista w Ciechocinku. Wszyscy znamy
historie, tym bardziej II wojny światowej, tylko nikt posiadający troszeczkę
oleju w głowie nie będzie próbował podgrzewać gotującej się już wody, tym bardziej,
że podgrzewa ją sam minister spraw zagranicznych. Ostatnio mamy chyba swoistego
pecha do wypowiedzi w/w ministrów, ot choćby Radzio Sikorski cierpiący na
wywoławczy zanik pamięci, można by się zastanawiać, jakie wspólne cechy obaj
panowie posiadają. Na pewno Grzechu jak i Radzio cierpią na bardzo rzadką chorobę
dyplomatyczną, która występuje tylko w naszym kraju (świerzb języka). Objawy
tej dolegliwości mogą być bardzo niekorzystne i w późniejszym czasie, mogą
doprowadzić do poważnego konfliktu. Proszę zwrócić uwagę, że tylko my Polacy,
jak zawsze wychodzimy przed orkiestrę, o czym już kiedyś pisałem, i jak zwykle
krzyczymy i pokazujemy swoje zęby. Tylko, po co? I czy my mamy kogoś za swoimi
plecami? Niestety nie, nie mamy i nie będziemy. Jesteśmy największymi głupcami
w Europie o ile nie na całej kuli ziemskiej i w kosmosie. Żadne Państwo nie
zaczyna tak podskakiwać jak my, a dokładnie nasi rozumni politycy. Może im
potrzebna jest wojna, bo nie widzą już na Wiejskiej godnego rywala. Może w akcie
odwagi, pojadą do Rosji na obchody zakończenia II wojny światowej. Oczywiście,
że żaden z tych odważniaków tam nie pojedzie, nasz król również nie, bo
pewnikiem boją się drewnianych jesionek. Reasumując, Pan Schetyna, bardzo
wystraszył się Donka, a przed Putinem, co mógłby zrobić?
Coraz
częściej dochodzę do wniosku, że my sami szukamy problemów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz