Chciałbym
Wam opowiedzieć o pewnym dziwnym, a może nie dziwnym zdarzeniu, które spotkało
mnie 18 kwietnia tego roku. Wracając w godzinach dopołudniowych z Gorzowa
Wielkopolskiego, nie wiedzieć, czemu zjechałem na stację benzynową. Zatrzymałem
się pod dystrybutorem mając świadomość, że mam ponad ½ w zbiorniku paliwa.
Zawahałem się przez moment czy tankować czy nie, więc postanowiłem nie tankować
i podjechałem bliżej sklepu z zamiarem kupna wody mineralnej. Jednak po chwili
coś mnie namówiło abym jednak cofnął się pod dystrybutor i zatankował. Tak też
zrobiłem.
Kiedy
wysiadłem z samochodu i podszedłem do wlewu paliwa usłyszałem głos mężczyzny
pytającego czy jadę w kierunku Warszawy. Uniosłem wzrok i zobaczyłem zakonnika.
Był to dominikanin, który zapytał później czy może się ze mną zabrać.
Odpowiedziałem, że nie ma żadnego problemu i poprosiłem, aby usiadł w
samochodzie. Kiedy ruszyliśmy rozpoczęła się rozmowa, która z każdym
przejechanym kilometrem nabierała rozmachu. Ja ze swojej strony nie ukrywałem
czym się zajmuję dodając, że zdaję sobie sprawę o braku akceptacji osób
duchownych moim zajęciem. Wtedy usłyszałem z ust zakonnika, że kościół nie
potępia przepowiadania przyszłości ani osób, które tym się zajmują, a jedynie
nie akceptuje kart tarota. Krótko również rozmawialiśmy na temat polityki, choć
szybko wyczułem, że zakonnik nie za bardzo chciałby kontynuować ten niewygodny
temat. Może z powodów, jakie objawiałem w trakcie rozmowy uwielbienia partii
rządzącej i samego guru tej modlitewnej sekty. W pewnym momencie nowopoznany
podróżnik zaproponował mi wspólną modlitwę, której notabene się spodziewałem.
Bo jak inaczej nawrócić zabłąkaną duszę jak nie modlitwą… a ja przecież ciągle
wyczuwałem, że jestem tym złym w odczuciu zakonnika. Więc nastała chwila prawdy
J .Czy Krężel (czyli ja) zacznie się wykruszać i wyjdzie z niego zło? A może
stanie się coś w rodzaju przemówienia głosem jakiegoś zbłąkanego demona. Więc
zaczyna się jazda bez trzymanki, czyli dobro kontra Krężel, który jedzie z
różną prędkością prowadząc samochód. Chwilami tylko 120 a chwilami 150. Obok
siedzi zakonnik głośno wypowiadający słowa modlitwy znanej mi, jako fragmenty
Egzorcyzmu Rzymskiego. Ja równie głośno powtarzam modlitwę zakonnika aż ten ją
skończy. Kiedy zapadła cisza… a powiem szczerze, że nie była to cicha modlitwa,
lecz pełna uniesień i mocno energetyczna, zakonnik zapytał mnie spokojnym
głosem czy pamiętam wszystko z tej modlitwy. Odpowiedziałem, że tak, bardzo
dokładnie. Zadał wtedy drugie pytanie - co największą w trakcie trwania tej
modlitwy przykuło moją uwagę? Odpowiedziałem bez wahania „odpuszczenie grzechów
swoim wrogom”. Wtedy zaproponował abyśmy ten fragment powtórzyli raz jeszcze.
Zgodziłem się i po krótkim czasie kolejnej modlitwy ponownie zapadła cisza.
Nasza wspólna podróż nie trwała zbyt długo (przynajmniej tak mi się wydawało).
Ogólnie bardzo miło wspominam zabranego pasażera i na koniec wymieniliśmy się
telefonami, co może świadczyć o dobrej atmosferze w czasie podróży. Jednak
ciągle coś mi do dnia dzisiejszego nie daje spokoju, tym czymś jest znak
zapytania, który zaraz wyjaśnię.
Zanim to
jednak zrobię cofnę się do roku 2013, kiedy w trakcie trwania (jak ja to
nazywam) seansu pewna klientka powiedziała mi pewną rzecz: „Panie Jarosławie,
założę się, że nie wejdzie Pan do kościoła”. Na co odpowiedziałem, że bardzo
często bywam w kościele. Wtedy odparła, że na mszę oczyszczającą to na 100% się
nie zdecyduję. Odpowiedziałem uśmiechając się, że nie uczestniczyłem w takiej
mszy, ale nie widzę problemu abym mógł w takowej uczestniczyć.
Faktycznie
nigdy nie uczestniczyłem w takiej mszy, ale często korzystam z modlitwy
rzymskiej i samego pisma świętego, które ani mnie nie parzy ani mi nie
przeszkadza. Wręcz przeciwnie, lubię czytać stary jak i nowy testament.
Powracając do zakonnika Pawła, bo tak ma na imię. Myślę, że gdybym był
(powiedzmy) zniewolony przez jakiegoś nielubiącego gości belzebuba, to w
trakcie takiej modlitwy prowadząc z dużą prędkością samochód, mógłbym zrobić
krzywdę nie tylko zakonnikowi, ale i innym uczestnikom ruchu. Nasuwa się
pytanie: Czy dominikanin Paweł wiedział, że jestem czysty czy może takie
modlitwy rzymskie to jedynie wymysł i przerośnięta propaganda osób duchownych?
No można jeszcze zakwalifikować mnie do tych, co to nie boją się wody święconej
ani żadnego księdza. Tylko skoro boje się Boga i daleki jestem od dokuczania
innym to, kim jestem? Nie…. JJJ Nim na pewno nie. Odpowiedź jest bardzo prosta.
Jestem takim samym człowiekiem jak Wy. Zwykłym śmiertelnikiem, który modli się
i czasami (może zbyt często) przeklina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz