poniedziałek, 6 stycznia 2014

Duchy - to nie zabawa.

Z pewnością niektórzy z Państwa doznali w swoim życiu dziwnych zjawisk (paranormalnych) których do dnia dzisiejszego nie jesteście w żaden sposób racjonalnie wytłumaczyć. Dla większości - a więc dla tych, którzy nie mieli styczności z takimi doznaniami, istnienie duchów to wielka ściema i straszenie za żywota.
Jaka jest w takim razie prawda z tymi duchami, istnieją czy nie? Postaram się wam podać kilka przykładów z własnego życia których osobiście doświadczyłem na własnej skórze.
Jest połowa lat osiemdziesiątych, wraz z dwoma kolegami urywamy się ze szkoły z trzech ostatnich godzin i wagarujemy w moim domu. Jak na 13 latków przystało wpadamy na dorosły i odważny pomysł wywoływania duchów, jest samo południe i bardzo ciepła końcówka kwietnia. Za oknem, co ważne - widno i doniosły gwar z ulicy. Przy takich warunkach strach nie straszny. Wszystkie potrzebne rekwizyty posiadamy: książeczka do nabożeństwa, klucz wyciągnięty z barku oraz gumka. Rozpoczynamy od przywołania ducha Kamila Baczyńskiego, później Curie Skłodowska itd. Każdemu duchowi zadajemy pytania i uzyskujemy co dziwne i ekscytujące od niektórych przywołanych odpowiedzi. Prosimy o danie  znaku przybycia danego ducha np. aby zapukał. Kiedy nie spełniał naszego polecenia odwoływaliśmy go z powrotem pytając „duchu czy jesteś jeszcze w śród nas?”. Taka zabawa trwała około godziny do póki ktoś nie pamiętam kto wpadł na pomysł przywołania Adolfa H. Temu ostatniemu kazałem iść do kuchni i wypić moją herbatę stojącą na stole, której nie zdążyłem wypić przed pójściem do szkoły. Po sprawdzeniu komisyjnym naszej trójki, że herbata jak stała tak stoi, zakończyliśmy zabawę w wywoływanie duchów i odprowadziłem kolegów do drzwi. Po kilkunastu minutach kiedy posprzątałem rekwizyty oraz pokój po wizycie wagarowiczów wszedłem do kuchni i zobaczyłem kołyszącą się w szklance herbatę, której ubyła połowa. Szklanka nie stała na rogu stołu jak wcześniej tylko stała na samym środku. Ze strachu czułem unoszące się na mojej głowie włosy i ogarną mnie niesamowity strach, pobiegłem do swojego pokoju i tak stojąc przy otwartym oknie, oby tylko widzieć i słyszeć przechodzących ludzi, czekałem ponad półtorej godziny aż do przyjścia mojej mamy z pracy. Po kilku tygodniach zapomniałem o głupiej zabawie w duchy i strachu, tłumacząc sobie o przewidzeniu i wielkiej wyobraźni. Aż do dnia w którym moja mama zadała mi pytanie po co w nocy otwierałem szafki w kuchni i czego szukałem? Kiedy odpowiedziałem że nie wstawałem w nocy, stwierdziła że to nie pierwszy raz kiedy słyszy jak otwieram szafki w nocy. Takie odgłosy dobiegające nocami z kuchni nasilały się i w końcu  przyznałem się do wywoływania duchów. 


Kilkanaście lat później wynajmowałem dom w którym lokatorem na gapę był duch kobiety mniej więcej w wieku 30-40 lat. Chociaż w świetle prawa duchowego (kobiety ducha) to ja byłem lokatorem na gapę, ponieważ duchy jak je potocznie nazywamy kierują się swoimi prawami. Wyznają one zasadę „ja tu byłam lub byłem pierwszy i ja tu mieszkam”. Tak więc żyjący, którzy ośmielają się zakłócać ład i porządek to intruzi. A jeszcze na dodatek niech rozpoczną remont danego lokalu to kłopoty gwarantowane. Tak też było w moim przypadku. Wiedziałem i czułem, że z tym lokalem jest coś nie tak, ale pomimo wyraźnych sygnałów postanowiłem go wynająć. Początki naszej znajomości były bardzo trudne. Pani duch robiła mi wiele psikusów, między innymi potrafiła zagiąć klucz osadzony w zamku, otwierała/zamykała drzwi, robiła sporo hałasu biegając po schodach, straszyła dniami i nocami, dotąd do kiedy stała mi się obojętna i przestałem zwracać uwagę na hałasowanie z jej strony. Powód obojętności był jeden, czułem się tym wszystkim bardzo zmęczony i organizm domagał się prawdziwego snu. Od tamtej pory Pani duch przestała nawet nękać mojego psa, który często w nocy z głośnym piskiem i podkulonym ogonem uciekał w kierunku drzwi wejściowych i wolał resztę nocy spędzić na podwórku gdzie panowała temperatura -10 stopni, niż spać w domowych pieleszach. Po jakimś czasie najprawdopodobniej przestaliśmy wchodzić sobie w drogę. Ja skończyłem remont domu, a Pani Duch przestała szastać swoją energią na lewo oraz prawo. Wreszcie zapanował spokój i ciepła atmosfera, choć w tym domu zawsze panował pewien chłód i dziwny zapach, do czego zdążyłem się przyzwyczaić. Pewnego razu zostawiłem samochód przed posesją, czyste lenistwo z mojej strony, nie wjechałem za ogrodzenie bo za pięć godzin i tak musiałem wyjechać w sprawach zawodowych. W trakcie snu coś mnie obudziło i jak zaczarowany usiadłem na łóżku gapiąc się na ścianę. Po chwili ukazała mi się kobieta, dosłownie dwa metry ode mnie, nie widziałem jej stóp dosłownie jak by unosiła się kilka centymetrów w powietrzu. Była ubrana w długą koszule nocną lecz swojej twarzy nie chciała dokładnie pokazać. Patrzyliśmy na siebie dłuższy czas. Ja bez żadnych emocji, odczuwałem pełen spokój, a nawet o dziwo nie byłem zaskoczony jej widokiem. Porozumieliśmy się najprawdopodobniej jak sądzę telepatycznie ponieważ kobieta ta udała się w kierunku kuchni i ja bez żadnego zastanowienia ruszyłem za nią. W domu panowała zupełna ciemność, a pomimo tego duch tej kobiety widziany był moimi oczami jak w świetle dnia. Kiedy dotarłem pod drzwi kuchni usłyszałem głośny dźwięk tłuczonego się szkła. Otworzyłem drzwi i włączyłem światło. Nie widziałem tam tej kobiety, ale widziałem spadające, a raczej wyrzucane szklanki oraz pokale roztrzaskujące się w drobny mak o kafle podłogowe. Byłem jak w jakimś transie, bez żadnych emocji. Widok latającego i rozbijającego się szkła nie robił na mnie żadnego wrażenia. Popatrzyłem i po chwili poszedłem położyć się do łóżka spać. Wczesnym rankiem obudził mnie budzik, wstałem i uświadomiłem sobie, że widziałem tej nocy ducha kobiety w nocnej koszuli. Byłem pewien że to mi się tylko śniło, aż do wejścia w progi kuchni gdzie leżały wszędzie kawałki rozbitego szkła. Z wrażenia, że to nie był sen, nie zrobiłem sobie nawet kawy przed podróżą. Wybiegłem z domu zabierając tylko kluczyki od samochodu i potrzebne dokumenty. Nie zdając sobie jeszcze do końca sprawy z przebiegu nocy wsiadłem do samochodu i dostałem prawie zawału. Wyobraźcie sobie Państwo, że wsiadacie po takich nocnych doznaniach do samochodu w biały dzień, w którym powinniście być już bezpieczni i nagle okazuje się, że macie wrażenie jakby ktoś was ciągną za plecy i w przeciągu ułamka sekundy kładziecie się we własnym samochodzie. Zerwałem się i wyskoczyłem jak poparzony z własnego samochodu nie wiedząc co z tyłu złapało mnie i położyło. Po kilku sekundach stojąc obok otworzonych drzwi samochodu zobaczyłem że oparcie mojego siedzenia (kierowcy) jest rozłożone do końca. Nie potrafiłem znaleźć racjonalnego wytłumaczenia tego faktu, aż do chwili kiedy okazało się że mam niedomkniętą klapę bagażnika. Ponieważ posiadałem Golfa II i był to samochód dwudrzwiowy, złodzieje postanowili dostać się do mojego samochodu tylną klapą bagażnika, aby usiąść na miejscu kierowcy, złodziej rozkręcił na maxa moje oparcie. Golf stał kilka metrów od domu, na wprost okna kuchni z którego dochodziły odgłosy tłuczonego się szkła. Ja na dodatek zapaliłem w nocy w kuchni światło szukając ducha kobiety i dzięki tej zjawie została udaremniona kradzież mojego auta. Kobieta ta, o której wspominam pokazała mi i ukarała moją pracownice która kradła w firmie, ale z paru względów nie opisuje dokładnych faktów. Ja mieszkałem z duchem tej kobiety ponad cztery lata pod jednym dachem i dzięki niej nie straciłem samochodu i ocaliłem swoją działalność. Na pytanie: „czy duchy istnieją?” odpowiadam z całą odpowiedzialnością że tak, one istnieją. Spotkałem ich wiele i spotykam do dnia dzisiejszego. Osobiście odradzam Państwu wywoływanie duchów, bo to nie jest zabawa i ściągnąć możecie na siebie tylko same kłopoty. Jeśli nie musicie nie zabierajcie swoich małych pociech na cmentarz.




1 komentarz:

Do wierzących i niewierzących

 Sprzyjająca pora i czas na przypomnienie cytatu Władysława Reymonta: Siłę człowieka mierzy się ilością jego nieprzyjaciół. Ilu zatem Jezus ...