środa, 24 maja 2023

Uważaj, co komu życzysz


 Zastanawialiście się nad waszym życiem, losem, czy może pechem, który prześladuje zbyt często? Myślę, że na pewno tak, każdy z nas miał, ma i będzie miał pomyślne dni, miesiące, a nawet lata oraz te kiepskie chwile. Wielu rozmówców pytało mnie, dlaczego mnie to spotkało lub zadawali pytanie, czy wisi nade mną jakaś klątwa. Zanim odpowiem Państwu, co może być przyczyną takiego nieprzychylnego losu, opiszę pewne historie, którą znam osobiście.

Pewna mężatka, która nie była w swoim związku zbyt szczęśliwa i rozważna, postanowiła zabawić się w czary. Raczej z pustego rozumu, który posiadała, wymyśliła sobie, że zacznie szkodzić innym, robiąc wszelakie rytuały. Wykorzystywała do tego brudną wodę z kostnicy po nieboszczykach oraz pewne fanty przyniesione z cmentarza. Więcej szczegółów, z czego jeszcze korzystała , zdradzić nie mogę z wiadomych powodów. Nieszczęsna wymyśliła sobie, że będzie mścić się na ludziach, za swoje długi i głupotę i że przez takie rytuały pozbędzie się swoich kłopotów. Stało się zupełnie odwrotnie, bo tym, którym chciała zaszkodzić nie wyrządziła żadnej poważnej straty. Za to w jej najbliższej rodzinie, zaczęły pojawiać się nagłe zgony, które były wynikiem lustrzanego odbicia lekkomyślnej zabawy owej pseudo czarownicy. Ta nieszczęsna kobieta, nie jest nawet tego świadoma, że przez swoją głupotę przyczyniła się do śmierci bliskich jej osób i pogrążyła karmicznie swoje dzieci. Jaki los spotka ją za swoje czyny, wie tylko przyszłość, ale ja mogę się tylko domyślać. Jaki zatem częściowy rachunek dostaną jej niczemu niewinne dzieci ? Nad tym nawet nie chcę się zastanawiać.

Zapewne zastanawiacie się, dlaczego dzieci mają zapłacić za czyny matki? Przypomnę, co zostało zapisane w listach do kościołów w Apokalipsie Św. Jana: Aniołowi Kościoła w Tiatyrze napisz: To mówi Syn Boży: Ten, który ma oczy jak płomień ognia, a nogi Jego podobne są do drogocennego metalu. Znam twoje czyny, miłość, wiarę, posługę i twoją wytrwałość, i czyny twoje ostatnie liczniejsze od pierwszych, ale mam przeciw tobie to, że pozwalasz działać niewieście Jezabel, która nazywa siebie prorokinią, a naucza i zwodzi moje sługi, by uprawiali rozpustę i spożywali ofiary składane bożkom. Dałem jej czas, by się mogła nawrócić, a ona nie chce się odwrócić od swojej rozpusty. Oto rzucam ją na łoże boleści, a tych, co z nią cudzołożą – w wielkie utrapienie, jeśli od czynów jej się nie odwrócą; i dzieci jej porażę śmiercią. A wszystkie Kościoły poznają, że Ja jestem Ten, co przenika nerki i serca; i dam każdemu z was według waszych czynów.


Jesteśmy wszyscy ofiarami naszych myśli, naszych czynów i zarazem naszej słabości do wielu grzesznych występków. Pokonujemy w naszym życiu strach, problemy dnia codziennego oraz wiele przeszkód, które rzucają nam inni ludzie. Nie chodzi o to, żeby być w tym życiu świętym, bo jest to wyzwanie nie na dzisiejsze czasy. Chodzi w tym życiu o to, żeby nie wchodzić drugiemu człowiekowi w drogę i nie szkodzić. Wszystko, co robimy złego drugiemu człowiekowi, będzie odbite w naszą stronę, a przy podwójnym lub potrójnym odbiciu, możemy sobie nie poradzić.

Kiedy uczęszczałem do szkoły podstawowej, a była to piąta klasa, miałem pewien problem z panią od matematyki. Przyznam się szczerze, że nie rozumiałem tego przedmiotu, a wręcz nienawidziłem. Nauczycielka też nie pomagała mi w pojęciu matmy, wręcz przeciwnie, goniła mnie do tablicy jak owczarek Podhalański owce do zagrody. Jednym słowem miałem u tej kobiety prze.... Zbliżał się koniec roku i pomimo wstawiennictwa wychowawcy i innych nauczycieli, ta kobieta wstawiła mi pałę. Szczęście w nieszczęściu, bo zmieniono przepisy i z jedną gałą mogłem zdać. Nie miałem pretensji to tej kobiety, bo faktycznie nie umiałem matematyki, ale miałem do niej żal, że tak mnie goni do tablicy z taką złością i krzykami. Przyniosłem świadectwo do domu z widniejącą dwóją i bałem się pokazania tego świadectwa dziadkowi, było to dla mnie ogromne przeżycie i ogromny wstyd przed dziadkiem. Kiedy rozpoczął się nowy rok szkolny, dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć przez jakiś czas zastępstwo z uwagi na chorobę pani od matematyki. Po kilku miesiącach szkołę obiegła wiadomość, że pani już nie wróci do szkoły. Wybrano trzy osoby (najlepsze dwie uczennice w szkole) i mnie, który dostał na koniec roku od tej kobiety pałę. Mieliśmy pójść z kwiatami i podziękować pani za wieloletnią pracę w szkole oraz życzyć powrotu do zdrowia. Tak jak bałem się matematyki, tak bałem się pójść do tej pani, bo jednak ciągle czułem przed nią lęk. Stanęliśmy przed drzwiami, ja w środku, a po bokach dwie najlepsze uczennice. Byłem całkiem sparaliżowany, kiedy schorowana pani otworzyła drzwi i bałem się, że mnie wygoni. Stało się zupełnie przeciwnie, bo kobieta wzroku ze mnie nie spuszczała i była bardzo zaskoczona moimi odwiedzinami. Patrzyłem na nią z wielką uwagą i było mi wstyd, że ja taki głąb z matmy, jestem teraz u niej w domu i uśmiechając się, rozmawiamy swobodnie. Widziałem w jej oczach łzy, które skrzętnie ukrywała, wychodząc do kuchni po herbatę. Byłem wtedy dzieckiem, ale zrozumiałem, że nie są to łzy spowodowane jej chorobą, a są to łzy między innymi mojego widoku. Przez długi czas, nie mogłem zrozumieć, czemu to właśnie ja zostałem wybrany do reprezentowania szkoły i kto wpadł na taki poroniony pomysł? Siedząc teraz i pisząc, myślę, że nie żaden nauczyciel wpadł na taki pomysł, ani też schorowana pani od matematyki. To był zupełnie ktoś inny.

W szóstej klasie i w przyszłości przestałem mieć problemy z matmą, wybitnym omnibusem nie byłem z tego przedmiotu, ale dawałem sobie radę. 

Nie zawsze to my kierujemy splotem wydarzeń, czasami robi to zupełnie ktoś inny.

Do wierzących i niewierzących

 Sprzyjająca pora i czas na przypomnienie cytatu Władysława Reymonta: Siłę człowieka mierzy się ilością jego nieprzyjaciół. Ilu zatem Jezus ...