Nie
zawsze nasze życie uczuciowe układa się tak jak byśmy sobie tego życzyli. Często
spotykam się z przypadkami kobiet będących w związku, a żyjących tak jakby obok
tego związku (czyli samotnie). W wieloletniej praktyce nie zauważyłem aby
związek - nazwijmy go „małżeński” - różnił się od zwykłego związku między
dwojgiem ludzi, którzy postanowili złączyć się emocjonalnie i żyć na tzw. kocią łapę.
Jedyną
różnicą jest formalne zalegalizowanie, czyli ślub, cywilny lub kościelny. Fundamentem
istnienia każdego związku jest wzajemne
zrozumienie i szacunek względem drugiej połowy. Kolejnym ważnym czynnikiem jest
tzw. chemia, bez której związek staje się jałowy i który wcześniej czy później
skazany jest na bezsensowną wegetację lub totalny rozpad.
Strach
przed samotnością często paraliżuje jedną ze stron związku przed podjęciem
ostatecznej decyzji dotyczącej rozstania lub rozwodu. Wynikiem czego w dalszym
ciągu decydujemy się żyć w nieustannym stresie i obawie przed kolejnymi
miesiącami, a nawet latami. W końcu strach zwycięża i odbiera nam wizje na
lepszą przyszłość, która może dać nam spokój, a przede wszystkim wewnętrzną
równowagę. Pozbawiamy siebie życia, w którym możemy być szczęśliwi bo nikt nie
wyklucza, że do końca naszych dni będziemy samotni. Znam takie osoby, które świadomie
wybrały życie singla nie chcąc więcej cierpieć w nieudanych związkach i z
perspektywy czasu nie żałowały swojej decyzji… choć bywały chwile zwątpienia lub pewnego rodzaju przyzwyczajenia.
Nie
bójcie się Państwo podejmować decyzji, dzięki którym Wasze życie wyglądać
będzie o wiele spokojniej i tym samym pewniej. Ciągły chaos, brak zrozumienia, obraźliwe
słowa i codzienne upokorzenie ze strony partnera lub partnerki doprowadzić może
do zatracenia własnej osobowości oraz godności, którą każdy z nas w mniejszym
lub większym stopniu posiada. Z czasem tracicie o wiele więcej niż wam się
wydaje, bo przestajecie wierzyć w samych siebie, spada Wasz potencjał, coraz
częściej boicie się podejmowania indywidualnych decyzji, aż w końcu uświadamiacie
sobie, że jesteście tak mocno uzależnieni od swojego partnera lub partnerki, że
nie macie już sił zmieniać dotychczasowego życia i poddajecie się licząc na
cud.
Powinniście
uświadomić sobie, że w większości takich przypadków cudu nie należy się
spodziewać, ponieważ to właśnie Wy jesteście odpowiedzialni za swoje
dotychczasowe życie i to w Was tkwi problem, który tylko i wyłącznie może
zostać pozytywnie rozwiązany przez Was samych. Jeżeli nie chcecie dokonywać
zmian lub wmawiacie sobie, że nie macie siły na zmiany w swoim życiu to nikt
inny z zewnątrz nie będzie miał takiej siły przebicia aby zrobić to za Was.
Najbardziej
niebezpiecznymi związkami z jakimi się spotkałem były to związki oparte na
chemii - czyli dwoje ludzi uwikłanych w doznania cielesne, które przynosiły
niesamowitą dawkę adrenaliny, która z czasem doprowadzała do ogromnego
uzależnienia od drugiej osoby, wyniszczając tym samym zdrowe relacje, które
powinny być zachowane w każdym normalnym układzie dwojga ludzi. Tam, gdzie
występuje tylko chemia nie liczcie Państwo na zdrowy rozsądek… bo ten zostaje
stłamszony przez żądzę, która jest tak bardzo silna i uzależnia w gorszym
stopniu niż narkotyk. Najbliższa rodzina, przyjaciel, przyjaciółka nie są w
stanie przemówić do rozumu osobie uwikłanej w „związek chemiczny”. Jedynie
znudzenie się nim lub drastyczna sytuacja wynikająca z takiego układu jest w
stanie go zakończyć.
Zanim
podejmiecie Państwo decyzje wejścia w tak niezdrowy związek zastanówcie się
dobrze… bo wyjście z tego powiedzmy romansu przysporzy Wam wielu niekomfortowych
sytuacji i wielkiego cierpienia. Nie tylko psychicznego ale i duchowego, które
w Waszej pamięci zagościć może przez na prawdę długie lata. Moim przesłaniem
zawartym w tym wpisie jest dodanie Wam przede wszystkim wiary w siebie i
wykluczenie nieuzasadnionej obawy przed samotnością, która może towarzyszyć Wam
miesiącami, latami, a niekoniecznie
tak musi być. Nie namawiam do rozpadów
związków (broń Panie Boże) lecz namawiam do zastanowienia się nad własną
wartością i zachowaniem poczucia godności. Jak głosi jedno z haseł PO „by żyło
się nam lepiej”...
Piękne i mądre słowa :-)
OdpowiedzUsuń